Pasożyt pasożytowi nierówny
Nie byłoby przyjemne, gdybyśmy byli nazwani pasożytem. Mowa jest przecież o bumelancie, szkodniku lub w najlepszym wypadku o darmozjadzie. Carl Zimmer pisze w książce „Co cię gryzie”, że organizmy żyjące cudzym kosztem, bo tak określane są fachowo pasożyty, odegrały w historii ludzkości wiele znaczących ról. Chodzi o to, że degradując dogłębnie swoje ofiary, były siłą napędową ich ewolucji. Z dużym prawdopodobieństwem powiemy, że parazyty, bo tak bywają nazywane przez biologów pasożyty, ponoszą odpowiedzialność za istnienie czerwonego koguciego grzebienia, nie wspominając już o barwnym ogonie rajskiego ptaka zamieszkującego Moluki, Nową Gwineę i Australię. Pozostańmy jeszcze przy zwierzętach. Z powodu pasożytów, takie ptaki jak epoletniki są czerwieńsze, a dobrze nam znane świerszcze mają powiększone jądra. Historia zna przypadki, kiedy ludzie starali się stawić czoła szkodnikom, wykorzystując w tym celu pasożyty. Konkretnie, jak pisze autor, w końcu XIX wieku skutecznie próbowano za ich pomocą walczyć z gąsienicami motylami i chrząszczami. Sądzono, że wystarczy wpuścić parazyty do środowiska, a one dadzą sobie doskonale radę z żarłocznymi owadami. Oczywiście, że nie zabijały wszystkich gąsienic motyli i chrząszczy zamieszkujących niemal wszystkie zakątki świata. Zimmer pisze, że drastycznie spadała jednak liczba szkodników wystawionych na pastwę pasożytów. Skutkiem tego znacznie zanikało ryzyko, że całe połacie upraw ulegną degradacji. Podajmy jakiś konkretny przykład. Wykorzystując parazyty odkryte w Paragwaju, skutecznie kontrolowano zmiany, jakie dokonywały się w ubogiej Afryce.
Mianowicie, paragwajskie pasożyty uchroniły wiele krajów z ogromnego afrykańskiego kontynentu przez zniknięciem manioku. Skutecznie niszczyły mącznika maniokowego. Jak wiadomo, maniok stanowi podstawowy składnik wyżywienia dla większości Afrykańczyków, chociażby w Senegalu czy też w Mozambiku. Nie bagatela, dla dwustu milionów ludzi. Jest bowiem tym, czym dla mieszkańców dalekiej Azji jest ryż, a dla Europejczyków ziemniaki. Autor dodaje, że maniok ma rozłożyste liście, równie smaczne co szpinak. Mówiąc o wykorzystaniu pasożytów, nie wolno nam zapominać, że stanowią one śmiertelne zagrożenie dla człowieka. Ponoszą odpowiedzialność za chorobę Carlosa Chagasa, która panoszy się w niemal całej Ameryce Południowej. Wywołuje ją pasożyt zwany świdrowcem, a przenoszony jest na ludzi przez pluskwiaki.
Nie szukajmy jednak niebezpieczeństwa w odległej Ameryce. Wspomnijmy o groźnych dla życia tasiemcach, bodaj najbardziej rozpowszechnionych pasożytach na Ziemi. Notabene jedna z ich odmian nazwana jest imieniem autora prezentowanej książki. Śmiertelnie groźne są wspomniane już świdrowce oraz przywry. Najgroźniejsze dla ludzi są przywry wątrobowe, jelitowe i krwi. Choroba wywołana przywrą żylną zmiotła z powierzchni ziemi miliony ludzi w Brazylii i na Karaibach. Niejaki zarodziec żyjący w komórkach wątroby wywołuje malarię u ptaków, gadów i u ludzi. Inne pasożyty, które potrafią zagnieździć się w każdej niemal komórce, są odpowiedzialne za różne choroby odzwierzęce. Popularne owsiki to nicienie żyjące zazwyczaj w jelicie grubym człowieka. Mówiąc ogólnie, zaznaczmy, że pasożyty są organizmami żyjącymi na ciele swego żywiciela lub w jego wnętrzu. Nie zapomnijmy, że określenie „pasożyt” ma też znaczenie symboliczne. Innymi słowy, nikt nie powinien być pasożytem społecznym w czasach, kiedy przychodzi nam podnosić się ze skutków pandemii.
Grzegorz Ignatowski
Zostaw komentarz