Samotność w czasie pandemii
Niejeden z nas w czasie pandemii przebywa ciągle samemu w dużym domu lub przytulnym mieszkaniu. Innymi słowy, żyje jak przysłowiowy kołek w płocie. Warto więc zwrócić uwagę na analizę osamotnienia przedstawioną w sposób przejmujący przez Katarzynę Tubylewicz w książce „Samotny jak Szwed?”.
Odnotujmy na początku, że pojawiający się obficie na przepięknych zdjęciach i w barwnych opisach szwedzki krajobraz, stanowi jedynie tło do wciągającej refleksji. Nie inaczej jest też w trakcie spotkań z artystami, pisarzami, poetami, psychologami, z którymi autorka dywaguje o samotności.
Podobnie zresztą, zagadnienie to jest szeroko i dogłębnie prezentowane, kiedy autorka odwołuje się do znanych filozofów, takich jak Søren Kierkegaard, Martin Heidegger czy Immanuel Kant. Przykładowo, Duńczyk Kierkegaard, jeden z najwybitniejszych filozofów dziewiętnastego wieku, uważał, że jeśli chce się pomóc, to znaczy ukierunkować człowieka we właściwym kierunku, należy go spotkać w miejscu, w którym się właśnie znajduje. W pełni się zgadzamy, gdyż jedynym narzędziem, które pozwala zmierzyć się z samotnością, jest uczciwa i szczera rozmowa z drugim człowiekiem. A zatem należy się z nim naprawdę spotkać.
Wymieniony wcześniej Kant przekonywał zaś, że w człowieku zakorzenione są dwie skłonności. Jedna pcha go do spotkania z drugim człowiekiem, czyli nie może się obyć bez swoich bliskich. Z drugiej zaś strony nie może najbliższych znieść. Ni mniej, ni więcej, pragnie być sam i jednocześnie nie chce nim być.
Pozostawiając na boku przemyślenia filozofów, zauważmy, że zagadnienie samotności wywołuje wiele emocji i towarzyszy ludziom przez całe ich życie. Dobrze też wiemy, że bywają chwile, kiedy człowiek chce być sam. Chce, jak pisze autorka, wyrwać się z organizacyjnych wymagań i nacisków społecznych. Ba, wyrwać się od swojej rodziny, a także uciec od kolegów. Przy czym warto zaznaczyć, że występuje ogromna przepaść między byciem wyobcowanym a potrzebą spędzania czasu w samotności.
Zapewne nie tylko Szwedzi znajdują wytchnienie i chwilę na przeżywanie samotności na łonie natury. Doznaniom takim chętnie oddają się nasi północni sąsiedzi w lesie. Bycie i przebywanie na łonie natury jest czymś, za czym się coraz bardziej tęskni, czego szuka i pielęgnuje. W trakcie rozmowy z profesorem religioznawstwa autorka usłyszała, że chodząc samotnie po lesie, możemy doświadczyć ludzkiej bliskości. Ludzie potrafią bowiem czuć się samotni w tłumie i w mieście, gdzie dręczą ich obawy i lęki przed śmiercią.
Ciekawe, że problem samotności pojawia się kilka razy w kontekście umierania. Profesor medycyny paliatywnej powiada, że wielu ludzi boi się samego umierania, tego, że będzie ono bolesne. Dodaje, że śmierć rozumiemy też jako ostateczną samotność. Ostatnie przecież kroki na ziemi stawiamy najczęściej w osamotnieniu. Profesor dodaje, że ludzie, którzy są blisko śmierci, zaczynają myśleć o tych, którzy odeszli przed nimi. Chociażby dziadkowie i babcie, które były radosne i pewne siebie. Inni twierdzą, że w czasie snu osoby zbliżające się do śmierci widzą zmarłych przyjaciół lub członków rodziny.
Wspomnijmy na koniec sekretarza generalnego Daga Hammarskjölda. Były sekretarz generalny ONZ, który zginął w katastrofie samolotowej 18 września 1961 roku, ostrzegał przed pustymi rozmowami, które nie są niczym innym, jak jałowymi wypełniaczami czasu, prowadzonymi tylko po to, aby uciec przed samotnością. Również dzisiaj nie brak takich bezmyślnych i niepotrzebnych rozmów.
Zostaw komentarz