Czysta woda zdrowia doda
Pandemia COVID-19 w sposób wyjątkowy przypomniała sporej grupie ludzi, jak wielkie znaczenie ma higiena osobista. Z pewnym zdumieniem przeczytamy zatem w książce Agnieszki Krzemińskiej „Dawniej ludzie żyli w brudzie”, że z powodu panoszącej się w czasach renesansu dżumy, ludzie rezygnowali z kąpieli w miejskich łaźniach. Uważano wówczas, że dżuma, cholera i inne śmiertelne choroby z łatwością przenikają do organizmów ludzkich po rozpulchnieniu skóry ciepłych kąpielach. Autorka przypomina wypowiedź sławnego Erazma z Rotterdamu, który stwierdził, że dżuma nauczyła ludzi żyć bez łaźni. Z rezerwą podchodzono też do kąpieli w niektórych rzekach i jeziorach, gdyż sądzono, że woda jest siedliskiem demonów i pluskwiaków, które tylko czyhają na człowieka. Kolejne epidemie nie zmieniały opinii medyków. Byli oni przekonani, że zdrowie może zapewnić gruba warstwa brudu na skórze. Krzemińska podkreśla, że tryskające w przepięknych ogrodach wielu królów i zamożnych szlachciców fontanny miały cieszyć oczy, a nie służyć do mycia. Sytuacja uległa zmianie na początku minionego wieku. To właśnie wówczas zaczęto badać wirusy, bakterie i drobnoustroje. Naukowcy doszli do wniosku, że dbanie o higienę osobistą, jest skutecznym sprzymierzeńcem w walce z epidemiami. Oczywiście, że nie możemy generalizować. Skandynawowie troszczyli się, aby w ich domach były sauny. Służyły one nie tylko do mycia ciała, ale spełniały również funkcje towarzyskie. Podobnie zresztą jak w czasach antycznych. Grecy przykładali bowiem ogromną wagę do czystości. W Cesarstwie Rzymskim powstawały miejskie łaźnie, gdzie spędzano całe dnie, dyskutując o aktualnych wydarzeniach, słuchano mów sławnych retorów i pisarzy, rozkoszowano się w bajecznych wręcz mozaikach, rzeźbach i zielonych ogrodach. W książce przeczytamy, że ogromną wagę do higieny przykładali również zamożni Egipcjanie. Myli się wiele razy w ciągu dnia. Pamiętali o czystości rano i wieczorem, przed każdym posiłkiem. Kapłani myli się przed sprawowaniem jakichkolwiek czynności religijnej. Egipcjanie z lubością dbali o jamę ustną, czystość paznokci i włosów. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że dostęp do czystej wody był zarezerwowany tylko dla nielicznych. Biedota myła się w Nilu i jego okolicach. Mając na względzie higienę, musimy z pewną pokorą przyznać, że ani antyczni Grecy, ani Rzymianie pierwsi doprowadzali do miast i domów wodę. Badania archeologiczne pokazują, że prym pod tym względem należy się starożytnym cywilizacjom rozwijającym się w dolinie Indusu. Przykładowo, mieszkańcy osady Harappa już około dwóch i pół tysiąca lat przed naszą erą wybudowali kanały doprowadzające wodę do większości domostw. W domach nie tylko zamożnych ludzi znajdowały się łazienki i latryny. Brudne ścieki spływały do przemyślnie skonstruowanych zbiorników, aby potem popłynąć poza osadę. Autorka przypomina, że podobne rozwiązania pojawiły się w Imperium Rzymskim około dwóch tysięcy lat później. Książka Krzemińskiej odsłania czytelnikowi późniejsze kulisy zaniechania przez ludzi dbania o higienę. Przedstawia historię toalet i sedesów, sposoby troszczenia się o czystość włosów, radzenie sobie z higieną intymną, a nawet pochodzenie naszych sławnych sławojek. Mianowicie, nakaz ich budowania na każdej bez wyjątku działce z domem wprowadził w 1928 r. premier Felicjan Sławoj Składkowski. Dzięki lekturze poznajemy nie tylko historię troski ludzi po czystość. Przede wszystkim utwierdzamy się w przekonaniu, jak ważna jest codzienna higiena.
Grzegorz Ignatowski
Zostaw komentarz