Ola Kubiak – wszechstronna wokalistka
Ola Kubiak, z zawodu terapeutka, od najmłodszych lat realizuje pasję związaną z muzyką, a szczególnie ze śpiewem. To wokalistka znana z takich kapel jak Grassuff, czy Miny, od kilku lat współtworzy Jazzowy Chór Wytwórni. W rozmowie z Witkiem Świątczakiem wspomina i opisuje muzyczne życie.
Tradycyjnie zapytam o początki i pierwsze próby wokalne.
Moje pierwsze próby wokalne podejmowałam w scholi przy kościele św. Katarzyny. Kierowała nią katechetka Ewa. Pamiętam, że śpiewaliśmy psalmy podczas mszy. Później zaczęłam obserwować, co się dzieje w muzyce rockowej – bardzo mnie to przyciągało, to była taka energia! Zorientowałam się, że istnieją zespoły Hand Up i Brooklyn. Hand Up miał próby w Starej Bzurze przy ul. Dąbrowskiego. A ja w czarnej opasce i szarym płaszczu, zbuntowana nastolatka niczym szpieg z krainy deszczowców pojawiłam się na ich próbie. Piotr Flies grał na perkusji, Dziki na gitarze, Tomek Dziedzic na basie, a śpiewał Piotr „Apacz” Karkowski. Bardzo mi się spodobały te intensywne rockowe rytmy.
Ale śpiewać zaczęłaś w innej kapeli.
Tak. Z młodszym pokoleniem, czyli Przemkiem Sokalczukiem, Marcinem „Luckiem” Gałązką, Kubą Kowalskim – prywatnie moim kuzynem – i Pawłem Miłoszem, który doskonale grał na gitarze już jako 15-latek, stworzyliśmy zespół Grassuff. Mieliśmy nawet swój przebój pt. „Wynajęty”, który przeszedł przez wszystkie składy, w których śpiewałam.
Grassuff miał wiele odsłon. W którymś momencie był taki szeroki skład z Marcinem „Puckiem” Płuciennikiem na basie i Miłoszem Cicheckim na bębnach. Zagraliśmy z nim na Święcie Miasta, co było jednym z największych przeżyć. Nawet nie wiem, który to był rok.
Graliście również w Łodzi?
Z Łodzią związałam się już w czasie nauki w liceum. Wydawało mi się, że tam się więcej działo, obserwowałam łódzką scenę rockową. Z Grassuff, którego utwory lądowały na Liście Przebojów Radia Łódź prowadzonej przez Adama Kołacińskiego, braliśmy udział w różnych przeglądach: na Sopockiej, a później jeszcze na Niciarnianej w Ariadnie. Podobnie było z Minami.
A w Minach graliśmy razem…
![](https://zgierskaprzestrzen.pl/wp-content/uploads/2022/02/miny-055_Kielce-300x225.jpg)
Tak, pierwszy skład to ty, Grzesiek Gawrysiak i Paweł Miłosz na gitarach, a Kuba Kowalski na urządzeniach samplujących.
Było klubowo i jazzowo, a potem zmienił się skład zespołu.
Ty i Grzesiek Gawrysiak odeszliście, Kuba zaczął grać na gitarze, Paweł na basie, a na perkusji pojawił się Adam „Bzyku” Brzęczek. Tym samym Miny przestały być elektroniczne, a zaczęły być bardziej rockowe. Najbardziej charakterystyczną cechą zespołu były teksty Anki Perek.
![](https://zgierskaprzestrzen.pl/wp-content/uploads/2022/02/z-tymonem-300x201.jpg)
Pamiętamy te piosenki. Pojawiały się na najwcześniejszych „MuZgach”.
Potwierdzam. Robert, obserwując to, że jest tak wiele aktywnych zespołów, podrzucił pomysł zebrania ich nagrań i stworzenia płyty. I my jako Miejski Ośrodek Kultury zrealizowaliśmy to przedsięwzięcie. Najpierw wykorzystywaliśmy nagrania zarejestrowane samodzielnie przez zespoły, a po powstaniu studia w 2012 roku kolejne edycje płyty w dużej mierze tworzone były tu na miejscu. A „MuZgi” wymyślił mój ówczesny chłopak, Robert Stolarski.
Może warto wspomnieć wcześniejsze wasze nagrania wokali u Grześka w szafie?
A to w czasach zespołu Grassuff. Był taki moment, że skład tworzyliśmy z Grześkiem i Piotrem Fliesem. Grali z nami również Marcin Błasiak na basie i Łukasz Moszczyński na bębnach – to była później sekcja Blue Cafe. Ja również miałam epizod w tym zespole – na początku lat dwutysięcznych śpiewałam w chórkach, u boku Tatiany.
Czyli niestraszne ci większe sceny, ale wiem, że często bywałaś po drugiej stronie, pracowałaś w roli organizatora.
Różnie bywało. Wspominam ważny dla mnie czas spędzony przy tworzeniu i organizowaniu z Krzysztofem Kociszewskim Kawiarni Muzycznej „MocArt”. Miałam swój udział w organizacji koncertów, ale kiedy trzeba było, brałam się za szmatę i mycie podłóg po imprezach. Jednak to nic wielkiego, biorąc pod uwagę możliwość obcowania z największymi gwiazdami, które przyjeżdżały wtedy do Zgierza. Szczególnie z jednym z moich największych idoli, czyli Stanisławem Sojką, którego osobiście zaprosiłam do MocArta.
Powiedzieliśmy sobie o historii, a jak teraz wyglądają twoje spotkania z muzyką?
![](https://zgierskaprzestrzen.pl/wp-content/uploads/2022/02/chor-e1645435301170-300x169.jpg)
Uczestniczę w próbach Jazzowego Chóru Wytwórni pod dyrekcją Macieja Salskiego, który go założył 9 lat temu. Śpiewamy głównie a cappella, chociaż zdarzają się kooperacje z łódzkimi muzykami jazzowymi. Pamiętam , że na przesłuchania poszłam i zaśpiewałam piosenkę właśnie Staszka Sojki pt. Jak dzieci. Przesłuchiwał mnie ten, jak się wydawało, niedostępny, wywołujący tremę dyrygent, a teraz, po kilku latach, mamy wspólny dom i dzieci. Chór oczywiście istnieje i jest bardzo aktywny. Niedługo wystąpimy w Starym Młynie.
Zostaw komentarz