Zgierska scena muzyczna! Rozglądam się ciekawie, jestem z lekka zdziwiony…
Tym zdaniem Witek Świątczak komentuje pierwsze dni nowego etapu w swoim życiu.
Jednocześnie od kilkunastu dni były już dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury podkreśla, że nie znika i nadal będzie aktywnie uczestniczył w życiu kulturalnym miasta, a nawet może je tworzyć. W rozmowie z nami podsumowuje to, co było i nieśmiało planuje przyszłe dni.
O twojej historii muzycznej pisaliśmy już na łamach naszego miesięcznika. Dzisiaj chciałabym porozmawiać o pracy zawodowej. Siłą rzeczy, nie można jej oddzielić od działalności artystycznej.
Funkcję dyrektora MOK pełniłeś ponad 24 lata, a to przecież kawał czasu. Jak sobie radziłeś ze zmieniającą się rzeczywistością polityczną i społeczną?
Moja aktywność muzyczna zaczynała się w latach 70., w czasach PRL-u. Miałem do czynienia z cenzurą i zakazami występów. Własne zdanie na temat tego, co działo się wtedy wokół mnie, kwalifikowano jako niepoprawność polityczną. Zawsze, od samego początku pełnienia funkcji dyrektora, starałem się być daleko od spraw i zależności politycznych. Nawet specjalnie chodziłem do pracy w punkowej kurtce skórzanej, aby zamanifestować swoją niezależność i związek ze światem artystycznym. Od początku trzymałem się zasady, aby nie organizować w Miejskim Ośrodku Kultury spotkań i imprez o charakterze politycznym. Nigdy nie manifestowałem swoich poglądów i sympatii do jakiejś opcji politycznej i szczęśliwie w ten sposób przepracowałem na swoim stanowisku prawie 7 kadencji samorządowych.
Kiedy poczułeś, że masz misję do spełnienia?
O tym, co się dzieje w zgierskiej kulturze, zanim zostałem dyrektorem, dowiedziałem się będąc członkiem Komisji Kultury Rady Miasta Zgierza. Kiedyś była taka możliwość, nawet wtedy, gdy nie było się radnym miejskim.
Dużo mnie nauczyły lata pracy w komisji. Poznałem bardziej środowisko twórców, zespołów, ludzi związanych z życiem kulturalnym naszego miasta. Zrozumiałem, że w prowadzeniu działalności dużego ośrodka kultury, niezwykle ważne jest, aby zgromadzić wokół niego wszystkie osoby, które tworzą sztukę niezależnie od jej rodzaju, zidentyfikować i animować środowisko artystyczne miasta. Chciałem, by wszyscy związani z kulturą w mieście znaleźli w MOK swoje miejsce. Próbowałem stworzyć im warunki do pracy i rozwoju. Dbałem też o właściwe relacje i atmosferę dobrej współpracy i życzliwości na co dzień. To mi się udało i to uważam za swój sukces.
Tak było nawet w przypadku sztuki, którą nie do końca rozumiałeś? Mam na myśli początki zgierskiego hip-hopu…
Dosłownie nie rozumiałem, nie odczytywałem komunikatów, które były kierowane do odbiorców (śmiech). Zgierski hip-hop się rozwijał, ale początki nie były łatwe. Pierwsze nagrania, które trafiały do mnie, pozostawiały wiele do życzenia pod względem muzycznym i wokalnym.Głównie chodziło mi o pracę nad poprawnością rapowanego tekstu. Miałem jednak przeświadczenie, że i ten rodzaj muzyki ma swoich zwolenników, a z każdym rokiem powiększała się liczba twórców i popularność tego gatunku. Radziłem młodym hip-hopowcom, którzy przynosili demo, aby zaczęli bardziej zwracać uwagę nie tylko na to, co rapują, ale też jak to robią. Z każdym kolejnym nagraniem było lepiej. Zgierski hip-hop rozwijał się dynamicznie. Na podobne wsparcie mogli liczyć wszyscy młodzi muzycy. Chętnie rozmawiałem z nimi, próbując doradzać i pomagać w znalezieniu właściwego kierunku pracy.
Jesteś przecież osobą, która potrafi zjednywać sobie ludzi. W relacjach raczej skracasz dystans tak bardzo, jak to możliwe. To też pozytywna cecha dyrektora instytucji. Stałeś się w ten sposób członkiem zespołu, nie zarządcą.
Wydaje mi się, że dzięki temu moi współpracownicy dawali dużo od siebie, angażowali się w pracę na rzecz wspólnego, kolejnego celu, realizacji następnego projektu. Wspólnie, w sposób niezwykle kreatywny potrafiliśmy rozwiązywać nasze codzienne zadania.
Jakie inne cechy powinien mieć dobry dyrektor?
Steve Jobs powiedział, że nie po to zatrudniał mądrych ludzi, żeby im mówić, co mają robić… To oni mieli mówić jemu, co ma robić. I drugi cytat związany z ekonomią: „Jeżeli jako szef płacisz ludziom bardzo dużo, to możesz nimi rządzić, jak chcesz. Ale jeżeli nie masz na tyle dużo pieniędzy, musisz działać tak, żeby lubili przychodzić do pracy”. No i wiadomo, że w kulturze sprawdza się ta ostatnia zasada. Instytucja kultury nie jest zakładem produkcyjnym, fabryką nastawioną się na wypracowywanie dochodu. Ma tworzyć i dbać o środowisko kultury, które identyfikuje się z miejscem, miastem czy krajem. Jej zadaniem jest przede wszystkim kreowanie i pobudzanie kreatywności, ale i co niezwykle ważne – edukacja do kultury. Uczmy odbioru dóbr kultury, uwrażliwiajmy na piękno i brzydotę, dostrzegajmy pasję w ludziach. Oni zarażą tym innych. Ruch punkowy czy hipisowski nie byłby ruchem, gdyby nie rzesze ludzi, którzy podążali za twórcami.
Zaobserwowałeś kryzys twórczy w młodych ludziach? Parę lat temu zaczął się taki czas, gdy przestały powstawać nowe zespoły muzyczne.
Zmieniło się podejście do promowania nowych artystów. Sytuacja ekonomiczna wymusza w młodych ludziach podejście do rozwijania pasji, zainteresowań. Brak systemowego wsparcia na przykład stypendialnego powoduje odchodzenie od sposobów na życie związanych z muzyką. Wiadomo, że w większości artyści to ludzie bez pieniędzy. Chłopaki, którzy grają w zespołach, nie wiążą przyszłości z muzyką, bo to nie daje szans na stabilizację życiową. Jeden chce być lekarzem, drugi jest policjantem, a utrzymanie zespołu nie jest możliwe lub bardzo trudne na dłuższą metę. W naszym kraju ciężko jest się utrzymać z muzyki.
Nagrasz w końcu płytę?
Muszę uporządkować swoje materiały, bo to nie tylko nagrania muzyczne, ale teksty utworów własnych i pisanych na zamówienie, utwory dla dzieci.
Okazuje się, że w ostatnim czasie pojawiają się propozycje od niezależnych wytwórni wydania materiału archiwalnego zespołów z lat 80. nurtu postpunkowego. Niezwykle mnie to ucieszyło, bo propozycje dotyczą dorobku zespołów Enola Gay i Phantom. Jeszcze inna wytwórnia planuje wydać płytę z materiałem nagranym w studiu Polskiego Radia w Kielcach “Kwiaty polskie” Juliana Tuwima w wykonaniu Orkiestry do Użytku Wewnętrznego, zespołu ruchu „Muzyki Młodej Generacji” z kompozycjami Bronka Opałko i moimi. Obu projektów dawno temu nie mogliśmy nagrać ze względu na szalejącą cenzurę. Być może wkrótce pochwalę się tymi albumami.
Rozmawiała Magdalena Ziemiańska
Zostaw komentarz