Więcej dawać niż brać
Jego podopieczni zdobywali medale na mistrzostwach kraju, Europy, nawet świata. W Pekinie zapaśniczka ZTA wywalczyła olimpijski brąz. Choć sam musiał przerwać karierę sportową w młodym wieku, zdobytym doświadczeniem chętnie dzielił się z innymi. Jeden z filarów zgierskich zapasów – trener Marian Filipowicz.
Trzy rzeczy są pewne na tym świecie: śmierć, podatki oraz to, że w rocznym podsumowaniu sukcesów zgierskiego sportu pojawi się ktoś z zapaśników. Grudniowa uroczystość wręczania nagród i wyróżnień Rady Miasta Zgierza miała troje bohaterów. Dużego zaskoczenia nie było: uhonorowano zapaśniczkę, zapaśnika oraz trenera zapasów. Mariana Filipowicza doceniono za wysokie miejsce jego podopiecznej Roksany Zasiny na zawodach Pucharu Świata. Wszyscy po cichu liczymy, że po powrocie Roksany z igrzysk w Tokio okazji do gratulacji będzie jeszcze więcej. O właściwe przygotowanie zapaśniczki Zgierskiego Towarzystwa Atletycznego zadba „trener Marian”.
Dziesięć okrążeń
Wychowywał się w centrum Zgierza przy dzisiejszej ulicy Rembowskiego. Jak wspomina, uprawianie sportu było dla niego i kolegów czymś naturalnym. Zimą grali w hokeja na oblodzonym stawie Cylkego, w ciepłe miesiące odbijali piłkę między blokami i kamienicami. Z przyjaciółmi wymyślili nawet zabawę: po lekcjach nie wracali do domów, dopóki nie „zrobili” dziesięciu okrążeń w parku. W 1967 roku trzynastoletni Marian Filipowicz i jego koledzy z klasy jednego dnia zapisali się do sekcji zapaśniczej KS Boruta. – W moim otoczeniu oprócz hokeistów było też sporo zapaśników, słyszało się, że zdobywają coraz więcej wyróżnień na zawodach krajowych i międzynarodowych. Korciło mnie, żeby do nich dołączyć– wspomina zgierzanin.
Dwa lata po rozpoczęciu treningów, w 1969 roku, zdobył złoty medal na mistrzostwach młodzików. Prowadzący grupę początkujących zapaśników trener Edmund Kwiatkowski chwalił ich podczas rozmów ze starszymi zapaśnikami – to dopingowało do dalszych ćwiczeń na równi ze zdobywanymi wyróżnieniami. A nagród przybywało… Marian Filipowicz pięciokrotnie zdobył Mistrzostwo Polski juniorów, mając niecałe 18 lat, dostał zaproszenie na zgrupowanie kadry. W 1974 w Szwecji wywalczył srebro na Mistrzostwach Europy juniorów, trzy lata później wrócił z Mistrzostw Europy seniorów w Turcji z czwartym miejscem. Jednocześnie zdobywał medale na Mistrzostwach Polski (1977, 1980 – złoto; 1973, 1976, 1979 – brąz).
Pomagać innym
Regularne, częste występy nie pozostały bez wpływu na zdrowie pana Mariana. Pojawiły się problemy z kręgosłupem. Wizyta u warszawskiego specjalisty wykazała, że uciskany jest jeden z nerwów i konieczna jest rehabilitacja. – Mama obawiała się, że dalsze intensywne uprawianie sportu uczyni ze mnie kalekę– opowiada Marian Filipowicz.–Po dłuższym zastanowieniu postawiłem, że zakończę karierę czynnego zawodnika, jednak swoją wiedzę, swój warsztat będę przekazywać innym.
Pracę szkoleniowca rozpoczął w KS „Boruta”, opieką objął różne grupy wiekowe. W 1990 roku na hali MOSiR pojawił się tajemniczy, niewładający polszczyzną mężczyzna. –Nawet zły byłem, że jakiś nieznajomy przypatruje się naszym treningom– mówi pan Marian.–Wkrótce okazało się, że to przedstawiciel szwajcarskiego klubu OTV OberviettGrabs. Podobały mu się moja zajęcia, zaproponował podpisanie kontraktu.
W Szwajcarii Marian Filipowicz spędził trzy lata. Dobrze wspomina warunki treningowe i atmosferę w klubie. Jednocześnie wiedział, że zawodnicy łączący pracę zawodową ze sportem nigdy nie osiągną najwyższego pułapu. I choć pojawiła się gdzieś myśl, aby sprowadzić rodzinę i osiąść w Szwajcarii na stałe, zdecydował się na powrót do rodzinnego Zgierza. Długo nie został bezczynny. Podczas olimpiady młodzieżowej w Teresinie podszedł do niego przedstawiciel zapaśniczego związku i zaproponował prowadzenie reprezentacji Polski kadetów.
Ponad 60 medali
Pracował z kadetami, juniorami, był asystentem trenera kadry olimpijskiej. W 2001 powołano go na trenera kadry narodowej juniorek, a w 2004 roku został drugim trenerem kadry narodowej seniorek. Trudno zliczyć wszystkie wyróżnienia podopiecznych Mariana Filipowicza, samych medali jest ponad sześćdziesiąt. Najważniejsze osiągnięcia? Tytuł wicemistrza świata juniorów Karola Chilińskiego (1995) oraz mistrzostwo świata kadetów Krystiana Brzozowskiego (1997). Jednocześnie od połowy lat 90. Marian Filipowicz zaangażował się w działalność Zgierskiego Towarzystwa Atletycznego, klubu kontynuującego działalność zapaśniczej sekcji Boruty. Brak tu miejsca na opisanie wszystkich sukcesów ZTA – regularnie zdobywanych mistrzostw Polski czy występów na mistrzostwach Europy i świata. Dzięki ścisłej współpracy Filipowicza z kadrą do zgierskiego klubu trafiły świetne zapaśniczki: Anna Zwirydowska, Katarzyna Zalewska, Agnieszka Wieszczek czy Roksana Zasina. Wieszczek, będąc zawodniczką Zgierskiego Towarzystwa Atletycznego, zdobyła brązowy medal na Igrzyskach w Pekinie (2008). Roksana Zasina ma już na koncie trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata (2017), mistrzostwo Europy (2013), wicemistrzostwo Igrzysk Europejskich (2015), a przed sobą zmagania na Igrzyskach w Tokio… –Czym powinien charakteryzować się dobry trener? Zawsze starałem się budować rodzinną atmosferę, opartą na szacunku. Choć zapasy to indywidualny sport zawodnicy wiedzą, że jesteśmy zespołem. Mogą przyjść z każdym problemem, czy w dzień, czy w nocy. Oczywiście potrzebny jest też warsztat, trener musi poszerzać swoją wiedzę, aby być na bieżąco. Czasami pieniądze czy życie rodzinne schodzą na drugi plan, takie jest życie trenera. Zawsze moim mottem było, aby więcej dawać, niż brać.
Jakub Niedziela
Zostaw komentarz