Poznajmy się! „Nie mam natury rewolucjonistki”
W Miejskim Ośrodku Kultury zaszło w ostatnim roku wiele zmian. W końcówce zeszłego roku instytucja zyskała nową siedzibę, a od 1 lipca również nową dyrektor. Odchodzącego na emeryturę Witka Świątczaka zastąpiła Karolina Miżyńska, którą zapytaliśmy o plany dla MOK.
Opowiedz o nowym sezonie kulturalnym w MOK. Czym Stary Młyn zaskoczy uczestników zajęć i wydarzeń?
Nie myślałam nigdy o ofercie MOK w nowej siedzibie w kontekście zaskakiwania. Raczej spełniania oczekiwań, może nawet jakichś małych lokalnych marzeń mieszkańców Zgierza. Na pewno będziemy kontynuować wszystkie te działania, które od lat są z MOK związane, prowadzone przez wartościowych, inspirujących ludzi. Zmiana, na której mi zależy, to w miarę możliwości, uporządkowanie ofert pomiędzy nami a filią, czyli Centrum Kultury Dziecka. Mamy jasno określone targety i będziemy z Kingą Siemońską (kierowniczką CKD – przyp. red.) dążyły do spokojnego porządkowania propozycji dla określonych grup wiekowych .Będziemy też na pewno rozwijać kino i przywracać miastu kulturę filmową. Dla mnie osobiście bardzo ważną rzeczą jest nacisk na stopniowe rozwijanie oferty muzycznej, o czym piszę w swoim planie rozwoju. To jednak będzie wymagać czasu, środków i zmiany myślenia. To proces. Zaczniemy od studia nagrań i wypracowania jakichś włączających pomysłów z nową ekipą techniczną MOK.
Muszę wspomnieć o koncertach, bo widać, choćby po ostatnim – Baranovskiego, jak bardzo dobry kierunek obieramy – znane nazwiska, mało niszowi, ale doskonali artyści i artystki. To będzie ważny aspekt naszej działalności. Jakość i ilość nie stoją w kontrze. Myślę, że to już widać.
Masz w sobie niespożyte pokłady energii… To twoja naturalna cecha czy może efekt nowej sytuacji, w której się znalazłaś i entuzjazm po objęciu stanowiska dyrektora MOK “nakręca” cię tak bardzo?
Chyba mam takie lokalne ADHD. W CKD wiedziałam, że doszłam do ściany, że to miejsce potrzebuje świeżej krwi, a ja zmiany i nowych wyzwań. Powstanie Starego Młyna stało się dla mnie szansą na spełnienie – mogę nadal pracować w kulturze i przede wszystkim pracować w Zgierzu i dla Zgierza. Można mnie posądzać o jakieś niecne pobudki, ale naprawdę szczerze kocham tu działać. To do mnie najważniejsze, że mogę pielęgnować ten zgierski gen. I nikomu nie uda się odebrać mi radości z pracy dla Zgierza, dla zgierzan oraz zgierzanek. A w MOK i jego ludziach tkwi przeogromny potencjał. Wierzę, że z tego mogą być tylko dobre rzeczy.
Planujesz przeprowadzić rewolucję w działalności MOK? Jaki jest szerszy plan twojej pracy?
Nie mam natury rewolucjonistki. Lubię pracę u podstaw, mam sporo cierpliwości i konsekwencji. Nie zależy mi na nagłówkach, a zmianie postaw. Chociaż oczywiście widzę, że to, co dla mnie jest etapem w procesie, dla niektórych okazało się rewolucją nie do zaakceptowania. Mam wobec tego dużo pokory. Mój plan jest oficjalnym dokumentem, który stanowi część umowy na kierowanie MOK przez najbliższe 7 lat i każda osoba może go przeanalizować. Nie ma tam rewolucji, a budowanie na istniejącym potencjalne. No, może to, że za kulturę też należy płacić, jest w Zgierzu trochę rewolucyjne? Ale z tego nie zrezygnujemy, bo te pieniądze zostają w MOK i są nam niezbędne do rozwoju. Uczą też szacunku dla pracy artystów i artystek.
Największą rewolucją była zmiana siedziby MOK i porządkowanie spraw formalno-prawnych w instytucji finansów publicznych. Póki co –wystarczy 😉
Jak bardzo ważne są oczekiwania odbiorców oferty MOK, tzn. czy faktycznie planując kierunek działania instytucji, warto opierać się tylko na nich?
Uważam, że mamy rolę służebną wobec odbiorców. My jesteśmy dla nich, a nie na odwrót. Chciałabym również już wkrótce zacząć pracować nad strategią dla kultury opartą na włączaniu i badaniach lokalnego środowiska.
Co przyciąga zgierzan do Starego Młyna?
No właśnie po to nam są m.in. badania – sama chcę znać odpowiedź na takie pytania. Ale podejrzewam, że ludziom podoba się po prostu to miejsce, a jego ciekawość powoduje, że na nowo odkrywają MOK, który na mapie miasta jest od 40 lat przecież. Myślę, że ludzie MOK to równie ważny aspekt i będziemy go pielęgnować, pracując nad swoim rozwojem zawodowym i relacjami w zespole.
Kino to spełnienie marzeń wielu osób, dobre koncerty i znane nazwiska powodują, że czujemy się jako zgierzanie mniej zaściankowi. Zaczynamy wierzyć, iż w Zgierzu mogą dziać się takie same lub nawet lepsze rzeczy, jak w Łodzi czy choćby Aleksandrowie. To bardzo ważne – stajemy się kolejnym elementem poprawienia wizerunku Zgierza i jego rozwoju.
Budynek jest nowy, ale cały czas staracie się go ulepszać i dostosowywać do potrzeb działalności. Jakie inwestycyjne wyzwania stoją przed MOK?
Przede wszystkim wielofunkcyjna sala widowiskowa i jej doposażanie. Część planów już udaje się ziścić – własne dobre nagłośnienie i dźwięk 5.1 dla kina, dzięki pozyskanym środkom zewnętrznym. Do pełni satysfakcji na ten rok brakuje tylko własnego projektora kinowego. Ale czekamy na rozstrzygnięcie jeszcze jednego konkursu grantowego w PISF. Może się uda.
Na pewno mam cały czas w głowie działania związane z dostępnością, ale jak już mówiłam – powoli, małymi krokami, z szacunkiem dla pracowników, potrzeb naszych odbiorców i odbiorczyń. Po prostu przyjdźcie do nas, kupujcie bilety na wydarzenia. Każda złotówka tu zostaje i pozwala na rozwój, na inwestycje.
Rozmawiała Magdalena Ziemiańska
Zostaw komentarz