„We mnie gra rock amerykański” Dziki wywiad…
W tym miejscu od już dłuższego opowiadamy historię zgierskiej sceny muzycznej, wyciągając różne smakowite kąski wprost z pamięci muzyków, którzy ją tworzyli. Witek Świątczak wraz z muzykami różnych pokoleń wspomina to, jak kiedyś wyglądał muzyczny Zgierz. Tym razem swoją historię opowiedział Darek „Dziki” Karwowski, gitarzysta Snakehead i Vytravnych.
Wiem, że w latach 80. pierwsze projekty muzyczne tworzyliście z sąsiadami.
Tak, w bloku nr 17 mieszkałem po sąsiedzku z innym gitarzystą Grześkiem Gawrysiakiem. I to właśnie z nim postanowiłem założyć zespół. To był rok 1985, a kapela nazywała się G7 (od akordu). W składzie był jeszcze Darek Wieczorek i Tomek Wróblewski. Próby mieliśmy w Orfie przy ul. Długiej, tam gdzie MDK.
To były czasy, gdy nie było nic i trzeba było sobie radzić, a my występowaliśmy na Ogólnopolskim Młodzieżowym Przeglądzie Piosenki. Ta przygoda skończyła się dość szybko, bo zaciągnąłem się na trzy lata do marynarki wojennej…
Na szczęście nie wpłynęło to na rodzaj granej muzyki – do dzisiaj nie grywasz szant.
Nie, nie! (śmiech), choć zdobywałem nagrody dowódcy marynarki za kompozycje i aranże piosenek. Na pewno potrzeba grania pozostała we mnie. Po powrocie do cywila spotkałem Tomka Dziedzica. Rozpoczęliśmy poszukiwania lokalu na próby. Po czym dowiedzieliśmy się, że Piotrek Flies gra na bębnach, w starej siedzibie MOK-u na Dąbrowskiego po starej Bzurze, w jakiejś trashmetalowej grupie. Udało nam się go namówić na współpracę. Tomek grał najpierw na gitarze, później dojrzał do tego, by przerzucić się na bas. Na wokalu pojawił się Kuba Bednarek.
Potem przenieśliśmy się na Mielczarskiego 1 i wtedy właśnie powstał zespół Hand Up. Trzon stanowiło nasze trio: ja, Piotrek i Tomek. Wokaliści się zmieniali. Pojawił się między innymi Marek Sojka, tzw. polski Dickinson. Facet miał tęgi wokal. Dzięki pomocy ówczesnej dyrektor Jadwigi Zachor udało nam się zarejestrować pierwsze nagrania w studio Piotrka Jałowickiego w Łodzi. Potem graliśmy koncerty z liczącymi się zespołami: Squaw, Proletaryat, Róże Europy, Klaatu – to był dobry czas.
Miasto szczyciło się zespołem Hand Up. Pamiętam, że jako przedstawiciel MOK pojechałem z wami w 1994 r. do miasta partnerskiego Zgierza, Galuchau, na festiwal. Jako muzyk mogę ocenić, że na tle innych kapel, Hand Up pokazał, co to znaczy dobrze grać. Amerykański wykop i wykon! Zrobiliście furorę.
Bardzo miło wspominam ten wyjazd. Atmosfera sprzyjająca rock’n’rollowi. Poznaliśmy zespoły z Francji, z Niemiec. A nasz skład się poszerzył. Na klawiszach zaczął grać Krzysztof Krawczewski, Bogdan Czaplikowski był na wokalu, a Daniel Cybusz na bębnach.
W życiu miałem szczęście spotykać wyjątkowych ludzi, w tym super muzyków. Przyznam się, że obserwowaliśmy również ciebie i twoje występy. Dzięki temu uczyliśmy się i nabywaliśmy ogłady scenicznej. Podpatrywaliśmy też innych. Podciągaliśmy technikę, uświadamialiśmy sobie jaką pracę jeszcze musimy wykonać.
Do tego dochodzi wypracowanie własnego stylu i rysu, by być oryginalnym i wyróżniającym się muzykiem. To jest bardzo trudne.
To prawda. Aktualnie dostęp do sprzętu jest o wiele większy. Producenci instrumentów prowadzą nawet swoje szkółki. Muzyk powinien jednak zadbać o pozostanie sobą. We mnie gra rock amerykański, dlatego jakiś czas temu powołałem swój projekt muzyczny Snakehead. W jego składzie znajduje się Wojtek Walczak na basie, Damian Starnawski na wokalu i Sebastian Śmiałek na perkusji.
Do tego historia zatoczyła koło i znowu współpracujecie z Piotrkiem Fliesem w zespole Vytravni. Tym razem on na klawiszach… Te dwa zespoły, to całkiem różne historie, które łączy… twoja zielona gitara.
Na pewno nie ma konkurencji między kapelami. Każda prezentuje wyjątkowy styl, a ja dzięki temu rozwijam się dwutorowo. A co do gitary, to w jej ostatecznym wyborze pomagał mi Grzesiek Gawrysiak. W dawniejszych czasach wypatrywałem tej wymarzonej u lutnika Pawła Bukowskiego w Pabianicach. Jednak była poza moim zasięgiem finansowym. Choć nie podobało się to mojemu ojcu, spieniężyłem książeczkę mieszkaniową, dzięki czemu dokonałem zakupu gitary.
Po latach bardziej zależało mi bardziej na konkretnym brzmieniu, no i dopasowaniu do mojej dłoni.
Oprócz muzyki zajmujesz się również sztukami plastycznymi. Prowadzisz warsztaty z młodzieżą, prezentujesz prace na wystawach.
Tak, ta działalność rozpoczęła się po kontuzji palca, która uniemożliwiła mi granie. Sztuki plastyczne były dla mnie ratunkiem. Wyspecjalizowałem się w twórczości z wykorzystaniem kolorowych utwardzaczy i nawet po wyleczeniu dłoni pozostałem w plastyce. Pracuję w każdej wolnej chwili. Właśnie przygotowuję się do kolejnych wystaw. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, za kilka tygodni będę miał wernisaż w jednej z londyńskich galerii. Już nie mogę się doczekać!
Wysłuchała Magdalena Ziemiańska
Zostaw komentarz