Tajemnice folusza
W zgierskiej historii pojawia się mityczny budynek, o którym mówi się, a którego nikt już nie pamięta i nie kojarzy ani do czego on służył, ani jak wyglądał. Folusz, bo o nim mowa, był sercem osady tkackiej, jaka powstała w naszym mieście po podpisaniu Umowy Zgierskiej.
Umowa Zgierska
To tkactwo dało nam folusz. Jednak wiadomo, że na pewno nie powstał od podstaw. Wykorzystano młyn rządowy, który od dłuższego czasu stał na grobli nad stawem. Mniej więcej w miejscu, gdzie dziś jest most i upust na Bzurze w parku miejskim. Był to młyn wodny napędzany kołem, do którego prowadził system spiętrzeń i drewnianych koryt. Co ciekawe, na przykład na Podkarpaciu w wiejskich foluszach łączono obie funkcje: młyna i folusza. W naszym mieście przebudowano obiekt w zupełności. A nawet z czasem dobudowano kolejny budynek, kilkanaście metrów niżej w biegu sztucznego koryta rzeki.
Zagadkowa machina
Pierwsza wzmianka o folusznikach w Polsce pochodzi z 1255 roku. Pierwotnie folowano nożnie, depcząc tkaninę w kadziach. Z czasem zaczęto budować maszyny, które pracę tę miały ułatwić. A były to warsztaty przemysłowe zajmujące się obróbką rzadko utkanej tkaniny wełnianej w celu nadania spoistości sukna. Ponieważ proces ten wymagał wody do napędu urządzenia foluszniczego (przy pomocy koła wodnego) oraz do zwilżania tkanin w procesie folowania, warsztaty stawiano zwykle nad odpowiednio wydajnymi ciekami. Były to z reguły niewielkie, mające około 30 m² budynki drewniane, zazwyczaj w konstrukcji zrębowej, kryte gontem lub strzechą. Mieściło się w nich koryto, czyli stępa, w którym umieszczano tkaninę oraz system stęporów — młotów podnoszonych rytmicznie przez wał z odpowiednio zamocowanymi klinami, a także palenisko z kotłem, w którym podgrzewano wodę z odpowiednimi dodatkami do zwilżania tkaniny. Wał napędzany był kołem wodnym, zazwyczaj nasiębiernym, a woda doprowadzana była często specjalnie wykopaną młynówką i systemem drewnianych koryt. Praktycznie wszystkie elementy napędu również były wykonywane z drewna.
Dla wspólnego dobra
Jak ważne w produkcji sukna było folowanie świadczyć może fakt, że twórcy Umowy Zgierskiej zapisali utworzenie folusza miejskiego, którego prowadzenie powierzyli cechowi sukienników. Miał być on dostępny dla wszystkich rękodzielników zrzeszonych w cechu, co z kolei miało zapewnić stałą, właściwą obróbkę cennego materiału. Co prawda najbogatsi, jak Zachertowie posiadali folusze w swoich fabrykach, ale mimo to miejski folusz funkcjonował na pełnych obrotach do momentu, w którym w większości zgierskich manufaktur pojawiły się maszyny parowe, które sprawiły, że do napędzania młotów foluszowych nie była już potrzebna woda, a właśnie para. Odtąd każda fabryka miała swój własny folusz w ramach linii produkcyjnej. W efekcie miejski folusz wykorzystywany był coraz rzadziej, jedynie przez wyrobników i słabszych przedsiębiorców.
Powolny koniec
Z roku na rok folusz tracił na znaczeniu i przestawał być potrzebny w miejskiej gospodarce. W końcu całkiem zniknął, podobnie jak i sam zawód wypierany przez nową technologię. Folusznicy stawali się zwykłymi pracownikami fabryk, kolejnymi robotnikami. Zgierzanie zaś na całe dekady zapomnieli, czym się zajmowali owi specjaliści, a tym bardziej, że w środku dzisiejszego parku stało serce tkackiego miasta — folusz.
Maciej Rubacha
Zostaw komentarz