Skarbnica kultury europejskiej
Kilka skrawków lądu niewiele większych od obszaru Łodzi, rzuconych na wody Morza Śródziemnego, to ogromna skarbnica historii i kultury ludzkości. Malta, bo o niej mowa, jest niewielkim państewkiem, które swoją autonomię uzyskało dopiero w 1964 roku. Walczyły o nią największe potęgi w historii: Fenicjanie, Rzymianie, Arabowie, średniowieczne księstwa Kastylii, Aragonii, Sycylii, Osmanowie, Francuzi i Brytyjczycy.
Najbardziej znaną kartą w dziejach tego kraju były rządy Zakonu Kawalerów Maltańskich. Po dziś widać wyraźnie wpływy tych niezwykłych kultur. Mamy je w zasięgu ręki, odwiedzając Archipelag Maltański.
Po przylocie na lotnisku pasy wymalowane na podłodze kierują nas do wyjścia. Ale mamy coś jeszcze do załatwienia – zakup karty upoważniającej do przejazdu wszystkimi autobusami na Malcie. Ich sieć jest na tyle gęsta, że można przemieszczać się nimi nie tylko w bardzo wygodny, ale również w najtańszy sposób.
Tu starożytność miesza się z barokiem
Pierwsze kroki kierujemy do dwóch miast, a właściwie miasteczek w centrum wyspy – starożytnej Mdiny i równie starego Rabatu, będącego dawniej przedmieściami Mdiny. Udajemy się do katakumb pod Rabatem. Ciągną się one praktycznie pod całym miastem na kilku poziomach. Pierwsze z nich: katakumby św. Agaty zwiedzamy z przewodnikiem, dzięki czemu zyskujemy mnóstwo wiadomości na ich temat. Powstały w czasach rzymskich i były zarówno miejscem pochowku, jak i spotkań oraz odprawiania obrzędów zakazanych przez Rzymian.
W kościele św. Pawła odbywa się akurat nabożeństwo żałobne. Udajemy się zatem do muzeum przy kościele, w którym możemy zobaczyć, jak wyglądało dawne życie Kawalerów Maltańskich. Później schodzimy do podziemi. Poza katakumbami służącymi w czasie II wojny światowej za schron i szpital docieramy do Groty św. Pawła. To tutaj w 60. roku naszej ery mieszkał przez trzy miesiące św. Paweł, kiedy rozbił się o skały statek, którym podróżował. Na placu pomiędzy Mdiną a Rabatem na miejscu wykopalisk archeologicznych stoi Dom Rzymski. Jest to rekonstrukcja z pięknymi, oryginalnymi mozaikami oraz kilkami rzymskimi rzeźbami.
Zatrzymajmy się chwilkę w Mdinie, okolonym murami obronnymi i fosą średniowiecznym mieście. Spokój panujący na ulicach robi niezwykłe wrażenie. XVII-wieczna tutejsza katedra to perła baroku (tych zresztą wiele na Malcie), zachwycająca zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Specyfiką kościołów maltańskich są kolorowe płyty i epitafia na podłogach świątyń. Tu widzimy je po raz pierwszy. Wyglądają jak olbrzymie karty do gry ułożone na całej podłodze.
Mosta znana z cudu
Z wielu muzeów starego miasta wybieramy „Rycerzy Malty”. Zyskujemy w ten sposób niezwykłą, interaktywną podróż po historii zakonu Joannitów. Zwiedzanie poprzedzone jest filmem, a obsługa obiektu występuje w strojach z epoki. Później możemy podziwiać piękno tutejszej przyrody. Mdina położona jest bowiem na wzgórzu, dzięki czemu z murów roztacza się piękny widok sięgający po krańce wyspy. Na pierwszy plan wysuwa się Kopuła Mosty – kościół Santa Maria Assunta. Średnica kopuły mierząca 40metrówdaje jej trzecie miejsce co do wielkości na świecie! Z tą świątynią związane jest wydarzenie, które określa się mianem cudu. W czasie II wojny światowej podczas nabożeństwa wpadła do środka bomba. Zrobiła ona jedynie niewielki otwór w ścianie i opadła na podłogę, nie wybuchając i nie zabijając nikogo.
Na zachodnim wybrzeżu czekają na nas dwa ciekawe obiekty. Maltańskie Aquarium nie należy do największych, ale jest niezwykłym kompendium wiedzy na temat morza i ochrony środowiska morskiego. W Zatoce Kotwic zwiedzamy Popeye Village, drewnianą wioskę wybudowana dla potrzeb filmu o dzielnym marynarzu z udziałem słynnego Robina Williamsa. Obecnie jest to skromny, ale sympatyczny park rozrywki.
Całkiem inna Gozo
Nasz kolejny cel to Gozo, co oznacza przenosiny na drugą wyspę archipelagu. W porcie, przy jednym ze stanowisk sprzedaży biletów na prom spotkaliśmy Polkę. Zapewniała, że będziemy mieli przewodnika w języku polskim. Kobieta przy innym stanowisku stwierdziła jednak, że to niemożliwe, ale da nam 20 procent rabatu. Faktycznie, polskiego przewodnika nie było.
W porcie Mgarr przywitały nas za to piękne zarysy twierdzy i neogotyckiego kościoła czy raczej kaplicy zamkowej. Jedziemy w stronę kościoła Ta’Pinu, narodowej świątyni Malty będącej dla Maltańczyków tym, czym jest Fatimadla mieszkańców Portugalii. W 1883 roku zasłynęła ona cudami. Od tej pory wybudowano wielki neoromański kościół dla przybywających licznie pielgrzymów. Krótki czas, jaki mamy na Wyspie Nimfy Calypso, spędzamy w Viktorii, stolicy wyspy nazwanej tak na cześć królowej brytyjskiej. Tutejsza cytadela podobna jest do innych na wyspie. Przed katedrą stoi pomnik papieża Jana Pawła II.To dla nas bardzo miły moment. W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze chwilę na Comino, trzeciej zamieszkałej wyspie archipelagu, nazwanej tak z powodu obfitości dziko rosnącego kminu, otoczoną przepiękną, lazurową wodą i malowniczymi skałami.
Następnycel to – można powiedzieć – podróż w czasie. Planowaliśmy odwiedzić słynne Hypogeum – świątynię megalityczną, odkrytą podczas prac budowlanych. Niestety rezerwacji należy dokonać internetowo, przed przybyciem. No cóż…przeoczyliśmy to. Na szczęście na Malcie naprawdę jest co zwiedzać, więc nasze rozczarowanie rekompensują dwie inne, nieco mniej popularne świątynie, z których jedna –Trxien położona jest nieopodal Hypogeum. Dobrze zachowane fragmenty ścian, płaskorzeźb, posadzek dają wyobrażenie życia, jakie toczyło się tukilka tysięcy lat temu.
Jeszcze dalej w przeszłość przenosi nas jaskinia Ghar Dalam. Odkryte tutaj znaleziska pochodzą z jeszcze odleglejszej przeszłości. Tu możemy sycić oczy kośćmi prehistorycznych zwierząt i śladami pierwszych ludzi.
Na sam koniec zostawiamy sobie stolicę Malty – Vallettę i okalające ją miasta. Spacerując po pięknych, zabytkowych ulicach, wybieramy dwa muzea – jedno to dawny dom maltańskiej arystokracji, drugie to Pałac Wielkiego Mistrza. Część sal z powodu remontu jest niedostępna, ale te, które odwiedzamy, dosłownie powalają bogactwem zdobień i wystroju. Przy wyjściu chcemy zrobić zdjęcie na dziedzińcu przy pomniku Neptuna. Upraszamy strażnika, ale za chwilę okazuje się, żema on z tego powodu kłopoty – to już strzeżone tereny rządowe. I na koniec wisienka na torcie – jedyna w swoim rodzaju katedra św. Jana. Niezwykle skromna na zewnątrz kryje mnóstwo pięknych fresków i złoceń wewnątrz. W oddzielonej części znajduje się przepiękny, majestatyczny obraz Caravaggia„Ścięcie św. Jana”.
Opuszczając Maltę, mamy świadomość, że ten maleńki kraj będący niezwykłą skarbnicą kultury europejskiej, ma nam jeszcze wiele do zaoferowania.
Beata i Dariusz Cłapowie
Zostaw komentarz