Samolecznictwo zwierząt, czyli zoofarmakognozja
Teorie o samoleczeniu zwierząt istnieją od niepamiętnych czasów. Mają tylu zwolenników, co i przeciwników. Tymczasem dla zwierząt dzikich i wolnożyjących to, co znajdą w naturze, jest zwykle jedynym ratunkiem na przetrwanie czy wyzdrowienie. Pozostaje jednak pytanie, czy zwierzęta rzeczywiście mogą się same leczyć?
Jedna z teorii pokazuje, że wiele instynktów, zachowań, sposobów radzenia sobie z przeciwnościami i sposobów na przetrwanie mamy wspólnych ze zwierzętami. Zwolennik takiej teorii na pewno przytoczy tego rodzaju przykład: gdy pies chce oczyścić swój organizm, je trawę. Kiedy jakiś ssak doświadczy czegoś stresującego, otrząsa się, by pozbyć się emocji. Nie brak też obserwacji popartych dowodami naukowymi. Wiadomo na przykład, że badacze opisywali szympansy, które przy problemach żołądkowych sięgały po konkretne rośliny, wiedząc, gdzie je znaleźć i ile ich zjeść. Inne badania potwierdzają niezwykłe zachowanie ptaków, które dziobiąc owoce krzewów kawowych, wpadały w euforię i pobudzenie. Machały skrzydłami, latały szybciej. Co więcej, badacze zauważyli, że ptaki nawet te niebytujące na danym obszarze codziennie rano przylatywały, by podzióbać krzew. Sekwencję tę powtarzały, przyciągając coraz więcej osobników. To dzięki nim człowiek mógł dowiedzieć się, jak cudowny może być napój z tej rośliny i jak może oddziaływać na jego organizm.
Instynktowna wiedza
Dlatego, po latach obserwacji i badań zwierząt, stworzony został termin zoofarmakognozjibędący kompilacją trzech pojęć: zoo – zwierzę, pharmaco – lek, gnosis – wiedza. Oznacza on wykorzystywanie przez zwierzęta roślin w celach leczniczych. Zwierzęta, bowiem, podobnie jak ludzie (a w niektórych przypadkach może nawet lepiej) wiedzą, co dobrze, a co źle wpływa na organizm, które rośliny mogą zażyć, a które będą dla nich trujące. – Ciekawe, że zjawisko samoleczenia się zwierzątzauważył już Arystoteles w IV w. p.n.e., (…) który zauważył, że niedźwiedzie wychodzące ze snu zimowego rozpoczynają żerowanie od spożycia szczególnej rośliny, skupni cuchnącej (symplocarpusfoetidus) o właściwościach rozkurczowych i przeciwbólowych. Zwierzęta te czynią tak, aby aktywować „zamknięty” przewód pokarmowy. Z kolei Aelianus, rzymski pisarz i nauczyciel (II/III w. n.e.)(…) opisał m.in. słonie stosujące aloes w celu leczenia ran czy ptaki stosujące okłady z oregano na uszkodzoną skórę– mówi Marlena Zielińska, terapeutka zoofarmakognozji stosowanej.
Jak działa mechanizm?
Każdy żywy organizm dąży do równowagi. Stara się słuchać swoich potrzeb i dostarczać to, czego w danej chwili potrzebuje. Zwierzęta przez lata przekazywały sobie doświadczenia, które umożliwiały im przetrwanie. Dziś wszyscy doskonale rozumiemy, że młode, obserwując rodziców, uczą się, co wolno jeść, a czego nie. Jak rozpoznać zapach, wybrać odpowiedni gatunek rośliny i ile jej zjeść.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku zwierząt domowych. One z jednej strony mają łatwiej, z drugiej – nieco trudniej. Żyją w środowisku prawie całkowicie kontrolowanym przez człowieka. Pies czy kot nie pokonają kilku kilometrów, by dostać się na dziki kraniec lądu i zdobyć liść aloesu. Biorąc jednak to pod uwagę, naukowcy znaleźli rozwiązanie służące naszym pupilom i nieograniczające ich instynktów – stworzyli nurt zoofarmakognozji stosowanej. Zgodnie z tą metodą zwierzęta dostają pewien wybór. Dzięki temu właściciele udomowionych czworonogów zaspokajają wrodzone zdolności poznawcze psów czy kotów, stymulują ich węch i smak, a podawane zwierzętom sproszkowane zioła, olejki czy hydrolaty doskonale zastępują to, czego dostarczałaby natura. Do takich suplementów należą między innymi: owoc dzikiej róży, olej kokosowy, macerat z liści żywokostu lekarskiego, czarci pazur, korzeń lukrecji gładkiej czy młody jęczmień. – Większość z wymienionych produktów dostępna jest w postaci sproszkowanej, dlatego przed podaniem powinny one zostać odpowiednio przygotowane, czyli zawieszone w fazie płynnej. Najsilniejsze działanie na organizm występuje wtedy, gdy zostaną przyswojone przez błony śluzowe (czyli jeszcze w pysku), gdyż po połknięciu w żołądku ulegają strawieniu i zmieniają swoje pierwotne właściwości. Zwłaszcza podczas tej fazy procesu bardzo ważne jest, aby zwierzę zawsze miało dostęp do świeżej wody –przekonuje zoofarmakognolożka Marlena Zielińska.
Podobne praktyki są coraz popularniejsze również wśród hodowców koni. A to w związku z wyjałowieniem gleb, a co za tym idzie: niepełnowartościową paszą objętościową (czyli sianem), która jest podstawą żywienia koni. Dlatego właśnie niektórzy regularnie oferują swoim kopytnym tak zwany bar ziołowy, dając im w ten sposób wybór oraz szansę na pozyskanie niezbędnych minerałów i pierwiastków, zgodnie z ich aktualnym zapotrzebowaniem.
Magdalena Woźniak
Zostaw komentarz