Ortorektycy – więźniowie diety
Na listę zaburzeń odżywiania o podłożu psychicznym, obok bulimii i anoreksji, trafiła ortoreksja. To obsesyjne skupianie uwagi na zdrowym żywieniu. Co i jak się je, staje się treścią życia ortorektyków.
Ofiary ortoreksji to zwykle ludzie skoncentrowani na sobie i dążący do perfekcji, pragnący całkowicie kontrolować swoje zdrowie i wygląd. Ale też hipochondrycy z zrachowaniami kompulsywnymi oraz fobiami. Trudno oszacować rozmiary zjawiska, a granica między właściwym a obsesyjnym dbaniem o zdrową dietę może być – szczególnie na początku – delikatna.
Od rozsądku do obsesji
Katarzyna Lewkowicz-Siejka
Na początku Ania usunęła z jadłospisu kilka niezdrowych produktów – fast foody i słodycze. Potem doszedł gluten. Kolejno mięso i produkty zwierzęce. Zrezygnowała też z nieekologicznych warzyw i owoców. W tym jeszcze nie ma nic złego. Ale z czasem dla Ani to, co je, stało się kwestią najwyższej wagi. Zaczęła codziennie notować skład posiłków i sprawdzać wartości odżywcze produktów. Jeśli nie zgadzają się z tabelą, zjada trochę odżywki lub modyfikuje kolejny posiłek. Ma wyrzuty sumienia, gdy zje „coś niezdrowego”. Pije jedynie wodę strukturyzowaną. Dużą wagę przywiązuje do tego, gdzie zostały zrobione zakupy. Planuje posiłek kilka godzin. Jego skład jest ważniejszy od smaku. Uznaje tylko konkretny sposób krojenia warzyw i konkretną kolejność wrzucanych produktów do garnka. Patrzy na ręce tym, którzy przygotowują dla niej obiad. Idąc w gości, zabiera ze sobą swój aseptyczny pojemnik z ekologiczną żywnością. Zresztą zaczęła już mocno ograniczać wizyty u znajomych. O wspólnym wypadzie na obiad czy kolacje do miasta nie ma mowy.
Lekarzu, ulecz się sam
Chorobę zdiagnozował w 1997 roku amerykański lekarz Steven Bratman. Jej objawy zauważył u siebie, a w uświadomieniu sobie problemu pomogli mu jego pacjenci.
W dzieciństwie Bratman chorował na alergię. Rodzice zabronili mu jeść pszenne pieczywo i produkty mleczne. Wyrastał w poczuciu, że jedzenie może mu szkodzić, więc na jego stole zaczęła się pojawiać tylko żywność ekologiczna. Jak później ocenił, coraz trudniej było mu skupić się na rozmowie, bo wciąż myślał o jedzeniu. Zdarzyło mu się nawet opuścić gości, bo w kuchni awokado osiągnęło właśnie idealny stopień dojrzałości. Wkrótce w ogóle zaczął unikać spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Każdego dnia przez kilka godzin planował i przyrządzał posiłki. Ich spożywanie tez zabierało mu sporo czasu, bo każdy kęs przeżuwał pięćdziesiąt razy. Oczywiście powoli, w ciszy i skupieniu, bo tak jest zdrowiej. Zorientował się, że coś jest nie tak, gdy po skończeniu medycyny otworzył własny gabinet. Pomocy szukali u niego ludzie, którzy z uwagi na rygorystyczną dietę popadli w obsesję. Odkryte zaburzenia Bratman nazwał ortoreksją (od greckich słów orto – ‘prawidłowy’ i oreksis – pożądanie, apetyt) i poświęcił jej książkę pt. „W szponach zdrowej żywności”.
Na czym polega choroba? Na pewno nie na stosowaniu zasad zdrowego stylu życia. Zresztą sam Bratman podkreśla, że nie ma nic złego w tym, że ludzie chcą się zdrowo odżywiać i eksperymentują z dietami. Różnica polega na tym, iż ortorektycy wierzą, że jeśli będą przestrzegać rygorystycznej diety, to nie doświadczą chorób nękających współczesne społeczeństwo. „Z ortoreksją mamy do czynienia wówczas — tłumaczy — gdy okazuje się, że dieta nie przynosi spodziewanych efektów, gdy osoba przywiązująca dużą wagę do jakości jedzenia twierdzi, że zdrowe posiłki uczynią ją lepszą, że rozwiążą większość jej problemów, nie tylko zdrowotnych”.
Gdy dieta rządzi życiem
Granica między zdrowym odżywianiem a ortoreksją jest delikatna. Choroba zaczyna się wtedy, gdy decyzja o tym, co zjemy, przestaje być naszym wyborem, gdy narzucamy sobie coraz bardziej rygorystyczne diety, obsesyjnie eliminując z posiłków coraz więcej produktów, co prowadzi do ograniczenia witamin i pierwiastków, a konsekwencji do różnych dolegliwości. Rozmyślanie o jakości jedzenia, planowanie posiłków, zakupy i samo jedzenie zaczyna zajmować osobom uzależnionym większość dnia. W końcu same pieką chleb, hodują kiełki i uprawiają bioogródki. Najmniejsze odstępstwo od diety wywołuje w nich poczucie winy. A to z kolei prowadzi do ograniczania kontaktów towarzyskich, bo tam za dużo pokus i zresztą po co się tłumaczyć… Posiłki są konsumowane w całkowitym skupieniu, zgodnie z wszelkimi zasadami dobrego trawienia, w ciszy i samotności. Życie zaczyna się obracać wokół jedzenia. Przestaje się jednak liczyć smak potraw, a tylko skład. Do tego dochodzi przekonanie, że taka dieta pozwoli nam żyć długo i zdrowo. A zazwyczaj, z uwagi na zubożoną dietę, pojawiają się problemy ze zdrowiem. Gdy nas dopadną dolegliwości, leczymy chory organ u specjalisty, rzadko trafiamy do psychiatry. Tymczasem dr Bratman uważa, że ortorektycy, podobnie jak chorzy na bulimię i anoreksję, potrzebują pomocy przede wszystkim psychiatry, bo zatracili zdolność normalnego życia. Tym bardziej że konsekwencje choroby są natury społecznej, bo zaburzenia prowadzą do izolacji od świata i zniekształcają obraz rzeczywistości.
Sprawdź, czy grozi ci ortoreksja
Czy myślisz o jedzeniu kilka godzin dziennie?
Czy planujesz skład posiłków dzień wcześniej?
Czy jakość potraw jest ważniejsza od smaku i towarzystwa, w którym je spożywasz?
Czy stajesz się wobec siebie coraz bardziej wymagający?
Czy ograniczasz listę produktów spożywczych?
Czy drobiazgowo analizujesz każdy posiłek?
Czy czujesz się winny po każdym odstępstwie od diety?
Czy z powodu diety rezygnujesz z życia towarzyskiego?
Czy gorzej oceniasz ludzi, którzy nie przywiązują wagi do tego, co jedzą?
Zostaw komentarz