Muzyczna pasja sposobem na życie
Jego dorobek artystyczny i pedagogiczny wzbudza podziw i szacunek wielu zgierzan, i nie tylko. Zespoły, w których grał i gra, znane są w całej Polsce. Koncertował w wielu krajach Europy. Krzysztof Kociszewski postanowił w rozmowie z Witkiem Świątczakiem podzielić się swoją historią, której znaczenie do dziś doceniają muzycy rockowi ze Zgierza.
Każdego z rozmówców wypytuję o początek przygody z muzykowaniem. Zaskoczysz mnie czymś więcej niż czerwoną Sambą w liceum Staszica, na której grałem ja i wielu początkujących zgierskich rockmanów?
Jeżeli miałbym zacząć opowieść o początkach, to być może zaskoczę cię tym, że zaczynałem w wieku 8 lat. Ale nie uczyłem się grać na gitarze, ale na akordeonie. Pobierałem prywatne lekcje przez 3 lata. Dopiero po jakimś czasie mama zapisała mnie do ogniska muzycznego. Szkołę muzyczną rozpocząłem dopiero w wieku 14 lat. Uczyłem się gry na gitarze klasycznej. I tak, na czerwonej Sambie ze Staszica też było mi dane grać (śmiech). Działalność w szkolnym zespole rockowym i w szkole muzycznej toczyła się równolegle.
Jednak poważniejsze granie zaczęło się nieco później?
Tak, znalazłem się w zespole w SEM-ie. Paweł Walczak i Marek Cinkusz byli takimi łowcami talentów, którzy wypatrzyli mnie i zaprosili do wspólnego grania. Zespół nazywał się Transfer. Szefem był Paweł Walczak grający na perkusji, Marek Cinkusz grał na basie, Sławek Stopczyk na klawiszach, a ja na gitarze elektrycznej. Sławek odszedł z zespołu, a zastąpił go Paweł Niewiadomy, którego nazywaliśmy „Docent” – ten pseudonim do dziś funkcjonuje w naszym środowisku. Wynikało to z potrzeby rozróżnienia obu Pawłów, a że Niewiadomy nosił okulary…, to został „Docentem”.
A co z wokalistami?
Do zespołu dołączyła Gosia Tomczak, ale wokalistą przez jakiś czas był też Wojtek Strzelecki – obecnie śpiewak Teatru Wielkiego. Z tym zespołem braliśmy udział w wielu konkursach muzycznych. Samych koncertów było mniej – raczej przeglądy ogólnopolskie: Open Rock w Krakowie, konkurs w Golubiu-Dobrzyniu, OMPP w Łodzi. Podczas tego ostatniego dostaliśmy wyróżnienie. Jednym z jurorów był wtedy Krzysiek Szmigiero, gitarzysta, który wyróżnił mnie za solówki na gitarze elektrycznej.
Które to były lata?
Początek 80. W połowie dekady zespół Transfer przestał istnieć, a w jego miejsce pojawił się nowy projekt. W szkole muzycznej II stopnia poznałem kolegę pochodzącego z Kłodzka, Darka Czerwenkę, który grał na gitarze pod pseudonimem Roho Konar. Dołączyłem do niego i tak powstał duet gitarowy, któremu firma Bravo wydała oficjalną kasetę. Płyt jeszcze nie było. Dużo koncertowaliśmy, ale po ukończeniu szkoły rozstaliśmy się.
Nastały lata 90. Opowiedz o tym słynnym i ważnym dla muzycznego Zgierza koncercie w SEM-ie, który współorganizowałeś, a na którym miałem okazję wystąpić.
To był koncert „SOS dla rock muzyki Zgierza”. Chodziło nam o to, żeby zainteresować władze miasta stworzeniem sceny koncertowej, której brakowało. Zależało nam na tym, żeby sfinansowano sprzęt nagłaśniający, który wykonać miał zgierski akustyk Zbyszek Klimkiewicz, a z którego mogliby skorzystać wszyscy grający i koncertujący muzycy. Na tej imprezie pojawiło się wielu moich kolegów – zaproszonych muzyków: oprócz ciebie, były to zespoły Hand Up i Brooklyn, bardzo dużo młodych muzyków rockowych. Koncert odniósł skutek, ponieważ zwrócił uwagę władz miasta na duże zainteresowanie tego rodzaju muzyką. Młodzież chciała chodzić na rockowe koncerty, dlatego taki sprzęt nagłaśniający powstał.
Organizacją koncertów zająłeś się również później w Kawiarni Muzycznej Moc-Art. To dzisiejsza AgRafKa. Kogo zgierzanie mogli wtedy zobaczyć i usłyszeć?
Występowała tam cała gama wykonawców rockowych i jazzowych, początkowo z naszego regionu, ale szybko miejsce zyskało popularność ogólnopolską. Zaczęły przyjeżdżać gwiazdy. Z jazzowych wymienię Jana Ptaszyna Wróblewskiego, Stanisława Soykę, Jarka Śmietanę. Z bluesowych: Nocną Zmianę Bluesa, Easy Rider, Czarno – Czarnych. Natomiast z rockowych najbardziej pamiętam O.N.A., który to zespół koncertował tu dwukrotnie.
W klubie występował również duet Shirin. Przypominam o tym, bo to ważny moment dla ciebie i dalszej kariery muzyka.
Tak, to w kawiarni poznałem Piotrka Przybyła i Mehdiego Gholami, do których dołączyłem, tworząc trio: dwie gitary i skrzypce. Potem Gholami odszedł do Warszawy, za to dołączali do nas różni inni muzycy. Tak powstała Kapela Jankiela, która potem przekształciła się w Yankel Band.
Grał z nami Krzysztof Ścierański, czołowy polski basista, z którym nagraliśmy trzy płyty. Innymi muzykami uzupełniającymi skład byli Thomas Sanchez, meksykański perkusjonalista, Maciej Strzelczyk – znakomity skrzypek, ale też łodzianie, basiści: Adam Przybylski, czy grający obecnie z nami Radek Wróbel. Warto wymienić również Bogdana Grada, który przez jakiś czas grał z nami na gitarze, Maksa Pelczarskiego na akordeonie, Marcina Janiszewskiego też na akordeonie…
…czy Roberta Stefańskiego na klarnecie…
Tak, to ostatni ciekawy projekt, w wyniku którego powstał program koncertowy muzyki klezmerskiej, a także płyta, na której go zarejestrowaliśmy.
Znamy cię również z zespołu Perła i Bracia – to już romskie klimaty. A poza wszystkim jesteś też nauczycielem gry na gitarze w szkole muzycznej w Zgierzu. Twoja aktywność jest różnorodna i wzbudza podziw, bo potrafisz odnaleźć w tym wszystkim równowagę. Czy mam dobre wrażenie?
Kiedyś zdarzało mi się odczuwać przesyt życiem koncertowym, ale nie mógłbym też całkowicie poświęcić się pracy pedagoga, bo nie byłbym spełniony jako muzyk. Od kilkunastu lat łączę te dwie profesje i jest mi z tym dobrze. Jestem tym szczęściarzem, którego pasja stała się sposobem na życie.
Wysłuchała Magdalena Ziemiańska
Zostaw komentarz