Matka zgierskich szkół
W Zgierzu państwowa szkoła elementarna pojawia się na początku XIX wieku, jednak pierwszy prawdziwy budynek szkolny wybudowano dopiero kilkadziesiąt lat później. Dziś niepozorny i zapomniany stoi pusty i mało kto wie, że to tam właśnie rodziła się zgierska edukacja.
Budowa domu szkolnego zaplanowana została przez prezesa Komisji Województwa Mazowieckiego Rajmunda Rembielińskiego w 1827 roku. Wówczas władze miast wynajmowały na potrzeby szkoły dom w starej części miasta. Mieściła się tam izba do nauczania dzieci, komora na sprzęty szkolne i izdebka na mieszkanie nauczyciela oraz – jak czytamy w źródłach – chlew w podwórzu. W roku 1820 uczęszczało do niej 232 dzieci ze Zgierza i okolicznych wsi. Z czasem wraz ze wzrostem liczby ludności miasta liczba uczniów zaczęła lawinowo rosnąć: w 1826 roku było to 319 uczniów, a rok później już 200 więcej. W tych okolicznościach nowy budynek stał się koniecznością.
Ciasny, ale własny
Kosztorys wraz z rysunkami sporządzony został 28 października 1827 roku przez ówczesnego budowniczego obwodu łęczyckiego Wilhelma Krzysztofa Dürringa. Jednak nie było miejsca pod budowę szkoły. Plac przy ówczesnej ulicy Strykowskiej u wylotu Szczęśliwej (dzisiejsze skrzyżowanie 3 Maja i Narutowicza) nabyto dopiero 8 marca 1832 roku. Sama budowa trwała dwa lata. W październiku 1833 roku burmistrz pisał do komisarza obwodu, że szkoła jest na ukończeniu i wystarczy 14 dni, by oddać ja do użytku. Tak się jednak nie stało. Protokół odbiorczy ukończonej budowy szkoły nosi datę 10 marca 1834 roku. W tym momencie dwie koedukacyjne (!) klasy, a w zasadzie szkoły: katolicka i ewangelicka znalazły się pod jednym dachem. Budynek szkolny, pierwszy w dzisiejszym okręgu łódzkim, składał się z trzech izb lekcyjnych i pomieszczenia dla dwóch nauczycieli. Byli nimi: katolik I. Szamborski i ewangelik J. S. Schmidt. Szkoła nie miała żadnych zabudowań gospodarczych. Dwie izby przypadły w udziale dla dzieci katolickich, trzecia – dla uczniów ewangelickich. Według pastora Bando, który nadzorował szkołę ewangelicką, podział był mocno niesprawiedliwy. Szkoła jednak od samego początku pękała w szwach. Z tego powodu już w roku 1835 ze szkoły wyprowadzono dziewczęta. Wynajęto dla nich oddzielny budynek na ulicy Gołębiej. W tym samym budynku 2 grudnia 1839 roku uruchomiona została szkoła rzemieślniczo-niedzielna w Zgierzu. Uczęszczali do niej obowiązkowo chłopcy uczący się zawodu, tak zwani terminatorzy. Ukończenie tej szkoły było jednym z warunków „wyzwolenia na czeladnika”.
Remont i walka
Pierwsze dekady II połowy XIX wieku to trudna walka o szkołę – dosłownie i w przenośni. Budynek był ciasny i powoli zaczynał się zużywać. Konieczna była modernizacja. Dlatego 1854 roku rozpoczęto generalny remont. Zakończono go jednak dopiero po 9 latach, w 1863 roku. Wszystko przez niedofinansowanie zgierskiej szkoły i brak lokalu zastępczego. Lekcje odbywały się jednocześnie z pracami budowlanymi. Niestety, remont nie przyniósł znaczącej poprawy sytuacji lokalowej. Na domiar złego wzmogła się rusyfikacja polskich szkół. Przeciwstawiali się jej nauczyciele, którzy walczyli o polski charakter szkoły. Najbardziej było to widać w okresie powstania styczniowego. W szkole pracował wówczas L. Folkierski, który jeszcze przed buntem Polaków wzbudzał we władzach szkolnych nieufność i był na cenzurowanym. W czasie zrywu styczniowego władze carskie aresztowały nauczyciela za przechowywanie broni dla powstańców i wysłały go na Syberię.
Zmiany, zmiany
Po powstaniu styczniowym zaczęto coraz głośniej dyskutować we władzach szkoły o konieczności połączenia mieszczących się w budynku szkół katolickiej i ewangelickiej. Miało to ułatwić asymilację i rusyfikację uczniów obu narodowości. Jednak nie udało się przeforsować tej zmiany. Wraz z kolejną falą rusyfikacji w Zgierzu rozłączono obie szkoły. W budynku przy ulicy Strykowskiej od 1872 roku mieściła się tylko szkoła katolicka. Nie przełożyło się to na jakość nauki, ponieważ carscy urzędnicy lekkomyślnie prowadzili politykę kadrową. Działo to negatywnie na uczniów, którzy niechętnie uczyli się od nowych pedagogów. Negatywny wpływ na jakość nauczania w zgierskiej szkole miało również zatrudnianie w fabrykach dzieci, szczególnie w okresach prosperity. Pracy zakazano dzieciom młodszym niż 12 lat dopiero w latach 90. XIX wieku, po buntach partii socjalistyczny, które zakończyły się w Zgierzu kilkoma ofiarami. Dobre zmiany dla szkoły przy dzisiejszej ulicy 3 Maja przyniósł XX wiek – na jego początku przestała być jedyną zgierską szkołą. A natomiast po I wojnie światowej w budynku zorganizowano Publiczną Szkołę Powszechną nr 6, która przeznaczona była dla dzieci żydowskich.
Szkoła żydowska, Ćwiczeniówka i nowy los
Specyficzny charakter szkół wynikał z organizacji nauki dostosowanej do przepisów religijnych judaizmu, a zatem z wyłączeniem dni szabasu i świąt, które ta wspólnota obchodziła. Nauka odbywała się w języku polskim, a język hebrajski był przedmiotem dodatkowym. Niezrealizowane postulaty środowisk żydowskich w sprawie wprowadzenia języka hebrajskiego lub jidysz jako wykładowego przyczyniły się do rozwoju żydowskiego szkolnictwa prywatnego, które mogło dostosować ofertę edukacyjną do oczekiwań rodziców. Jednak na taką edukację stać było jedynie rodziny z zasobniejszymi portfelami. W 1938 roku do Szkoły Powszechnej nr 6 uczęszczało 581 uczniów, a nauczało ich 10 nauczycieli. Lekcje odbywały się 5 dni w tygodniu, w tym w niedziele. Głównym opiekunem placówki był adwokat Hilary Sztykgold. Po drugiej wojnie światowej z budynków szkolnych krótko korzystało Liceum Pedagogiczne. Ale nie przyszłe nauczycielki się tu uczyły, a dzieci, na których licealistki ćwiczyły swoje umiejętności. Stąd wzięła się potoczna nazwa szkoły „Ćwiczeniówka”. Po wyprowadzeniu się tej placówki w 1947 roku, w starym i ziszczonym budynku otwarta została Szkoła Specjalna nr 9. Uczniowie korzystali z budynku do 1966 roku. To był kres nauki w tym miejscu, bo w kolejnych latach budynek zajmowała hurtownia handlowa. Ostatnim użytkownikiem było Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej. Dziś pierwsza zgierska szkoła elementarna stoi pusta i czeka na swój nowy los.
Maciej Rubacha
Foto: MMZ
Zostaw komentarz