Małżeństwo z pasją. I ich „bajkowy” dom
Zachodnia część miasta, okolice wielkiego osiedla betonowych bloków. A klimat jak… w baśniowej krainie. Elżbieta i Henryk Kucharscy od ponad dwudziestu lat upiększają swój dom: obrazami, rekwizytami, meblami. Przedmiotami bądź tworzonymi przez siebie, bądź przerabianymi na swój gust. Nie dziwi, że to miejsce odwiedzają przedszkolaki z okolicznych placówek. Także nam udało się wślizgnąć do tej krainy, jedynej w swoim rodzaju.
Pasja – to słowo dobrze charakteryzuje małżeństwo zgierzan. Zawodowo nie byli związani ze światem sztuki: pani Elżbieta z wykształcenia jest włókiennikiem, natomiast pan Henryk technikiem-mechanikiem. Sporą część życia prowadzili punkt gastronomiczny, często też wyjeżdżali, pasjonując się żeglarstwem. Dziś ich życie zwolniło tempo, korzystają więc z zasłużonego odpoczynku emerytalnego.
Właściwie pierwsze twórcze działania małżeństwo podejmowało, gdy przeprowadzali się z blokowego M-3 do domku, w którym mieszkają do dziś. To jeden z wielu segmentowców zbudowanych przy ul. Żytniej, jednak właściciele mieli wpływ na rozkład pomieszczeń i wygląd wnętrza. Pod nowy adres przenieśli się w 30. rocznicę ślubu, czyli na początku lat dwutysięcznych. Przez długi czas ich hobby było też projektowanie i pielęgnowanie przydomowego ogrodu, jednak dziś nie starcza na to czasu. Dziś zajmują ich inne rzeczy.
Pan Henryk
Pytany, skąd wzięła się jego pasja tworzenia i renowacji mebli, odpowiada z uśmiechem, że była to życiowa konieczność. Meble z M-3 nie pasowały do nowego domu, a kłopoty z zaopatrzeniem i – bądźmy szczerzy – chęć zaoszczędzenia, spowodowały, że rozwinął w sobie pasję meblarską. Jeździł wraz z żoną po targach, giełdach, odpowiadał na ogłoszenia w gazetach, dowiadywał się o ciekawych elementach od znajomych. Od lokalnego zbieracza zdobył na przykład elementy balustrady z czasów secesji – ozdobione motywem tulipana. Wiele znajdujących się w domu mebli przeszklił, wylakierował, dosztukował brakujące elementy. Bywało, że na nowych częściach odwzorowywał motywy, które zdobiły oryginalne meble. Krzesła stojące w domu państwa Kucharskich pochodzą z kilku źródeł, część z nich czeka jeszcze na renowację.
Kolejną pasją pana Henryka jest fotografia, już w wieku 18 lat został członkiem Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego. A wcześniej uczył się fotograficznego „fachu” w zgierskim Państwowym Domu Harcerza przy ul. Świerczewskiego (dziś ul. 3 Maja). Posiada niezwykłą kolekcję negatywów, na których udokumentowany jest Zgierz późnego PRL-u. Tu kończmy wątek, bowiem zdjęciom pana Henryka poświęcimy osobny artykuł w naszym miesięczniku…
Pani Elżbieta
Jako włókiennik nie była zawodowo związana ze sztuką, choć przy dłuższym zastanowieniu można kolorystyczną obróbkę włókna powiązać z pasją malarską. Po przejściu na emeryturę na początku lat dwutysięcznych zgierzanka zaczęła ozdabiać szkło farbami witrażowymi. Potem przyszedł czas na malarstwo sztalugowe. Odkrywała tajemnice gruntowania płótna, dobierania kolorów, odwzorowywania modeli. Przyjmowała uwagi założyciela Spółdzielczego Domu Kultury Jerzego Dobrowolskiego, a później artystów-zgierzan, m.in. znanej rodziny Nawrotów. – Mąż mnie dopingował, słyszałam słowa zachęty od zaprzyjaźnionych artystów, mimo że jestem osobą nieśmiałą, zdecydowałam się na pokazywanie swoich prac na wystawach w SEM – opowiada pani Elżbieta.
Bywa, że ma przerwy w malowaniu, bywa, że przychodzi wena i wtedy tworzy jedną pracę na miesiąc. Oprócz malarstwa poświęca się tworzeniu stroików, dekorowaniu bombek, słowem – rękodziełem artystycznym. Tworzenie przynosi jej spokój, odprężenie, nigdy nie traktowała swojej pasji jako sposobu na zarobkowanie. Zdarza się, że obdarowuje swoimi pracami rodzinę, przyjaciół czy znajomych, jednak największa część prac upiększa po prostu dom państwa Kucharskich, podkreślając niepowtarzalny klimat tej enklawy w środku betonowego osiedla.
Zostaw komentarz