Karol Borst – niezwykle zwykły tkacz
Rok 2021 to rok dwusetnego jubileuszu podpisania Umowy Zgierskiej. Cykl Ludzie przełomu poświęcony jest bohaterom czasów, kiedy tkactwo, przedsiębiorczość i przemysł zmieniały nasze miasto. Ich historie to nie tylko fakty ze zgierskiej historii, ale i mniej znane wydarzenia czy anegdoty, które ukształtowały nasze lokalne dziedzictwo. Przyjrzyjmy się im z bliska. Tym razem przykład „zwykłego” tkacza.
No, może nie do końca takiego zwykłego, bo ojca twórców największej manufaktury wełnianej, jaka istniała w Zgierzu na przełomie XIX i XX wieku. Mowa ko nestorze rodu Borst, Karolu.
Karol Gotlieb Borst urodził się w 1792 roku w Bojanowie. Pierwszy raz przybył do Zgierza, mając 30 lat w 1822 roku. Z zawodu był sukiennikiem mającym fachową wiedzę i doświadczenie. Po zapoznaniu się z warunkami Umowy Zgierskiej, które dotyczyły nowych osadników w mieście 18 listopada 1825 roku, podpisał w obecności burmistrza Zgierza Samuela Grzegorzewskiego deklarację. Obiecywał w niej, iż zamierza osiąść w mieście na stałe i podjąć trud utrzymania w ciągłym ruchu fabryki sukiennej.
Karol sprowadził do miasta swą żonę, Zuzannę Helenę. Wraz z nią zamieszkał w nowo wybudowanym domu na placu pod numerem 65. Obiekt wydzierżawił na mocy podpisanej wcześniej deklaracji. Działka znajdowała się przy skrzyżowaniu ulic Średniej i Szczęśliwej (obecnie jest to adres Narutowicza 7). Na parterze domu ustawiono warsztaty tkackie i inne maszyny potrzebne do produkcji sukna wełnianego, natomiast piętro przeznaczone było na pomieszczenia mieszkalne. W związku z częstymi pożarami, które wybuchały w tamtym okresie, Borstowie ubezpieczyli swój drewniany dom wraz z dobytkiem w Towarzystwie Ogniochronnym na kwotę 2100 zł. Dzięki temu wiemy dziś więcej o ich dobytku.
Niełatwe początki
Początki firmy były bardzo trudne. Rodzina zaczynała skromnie od dwóch ręcznych krosien, dwóch przędzarek typu Jenny i tylu samo gręplarek. Wszystko to przywieźli ze sobą z Bojanowa. Do obsługi maszyn zatrudniali ośmiu pracowników. Nie było łatwo bez zaplecza i odpowiedniego kapitału zdobyć pieniądze. Pierwsze lata funkcjonowania warsztatu nie były dla sukiennika z Bojanowa zbyt łaskawe. Sytuacja finansowa firmy również daleka była od stabilności. Po zakończeniu powstania listopadowego i wprowadzeniu przez cara Rosji represji mogło być tylko gorzej. Kryzys panujący w przemyśle wełnianym w latach 30. i 40. XIX wieku nie ominął Zgierza i Karola Gotlieba. Liczba mieszkańców zmniejszyła się z 12 454 do 7 511 osób. Nawet zamożni sukiennicy emigrowali poza teren Królestwa, a tylko nieliczni podtrzymywali dalszą pracę w swoich zakładach. Wśród nich był Karol. Właśnie wtedy okazało się, że zaciągnięte wcześniej pożyczki w Banku Polskim w stanowiły zbyt duże obciążenie, którego sukiennik nie był w stanie spłacić ze swoich niskich dochodów. Dlatego prezydent Zgierza zmuszony był zająć majątek Borsta, w tym: dom, sprzęty fabryczne, maszyny, sprzęty domowe, meble, a nawet pościel i garderobę. Na szczęście całe wyposażenie pozostało jednak w użytku rodziny, ale dozór nad nimi objął zgierski fabrykant sukna – Samuel Dusterhölf. Nastał ciężki czas dla rodziny.
Słońce po burzy
Sukces nastąpił dopiero po śmierci nestora, kiedy firmą zajął się jego najstarszy syn Adolf Gustaw Borst. Później do spółki przyłączył się jego młodszy brat Juliusz Borst. Adolf Gustaw umarł bezdzietnie w 1884 roku, a cały majątek przejął jego brat Juliusz. Wtedy już firma świetnie prosperował, miała przedstawicielstwa w Moskwie, Petersburgu i innych dużych miasta europejskich, gdzie handlowała suknem wełnianym najwyższej jakości. Towary produkowane przez A.G. Borst zdobywały liczne medale i wyróżnienia na targach i wystawach.
Foto: MMZ
Zostaw komentarz