Muzyka ukształtowała nasze życie
Bohaterami wrześniowej części cyklu „Historia zgierskiego rocka” są Ludka Kurowska i Przemysław Sokalczuk – prywatnie i zawodowo związani ze światem muzyki od 25 lat. Ona zajmuje się produkcją dźwiękową i prowadzeniem firmy, on jest realizatorem dźwięku, gra na gitarze, basie, klawiszach, komponuje, aranżuje i jest muzykiem sesyjnym. Mają swoje studio nagrań. O pasji, która dała pracę i sposób na życie, opowiadają w rozmowie z Witkiem Świątczakiem.
O ile dobrze pamiętam, w gronie muzykującej zgierskiej młodzieży pojawiliście się w pierwszej połowie lat 90.
Przemek: Tak, założyłem wtedy zespół. Byłem po półtorarocznej nauce gry na klawiszach, a potem przeskoczyłem na gitarę. Moi koledzy, których namówiłem na założenie kapeli, w ogóle nie umieli grać. Przydzieliłem jednego do perkusji, drugiego do basu. To był trochę szalony pomysł, ale jak się okazało, świetnie trafiłem, bo kolega na basie błyskawicznie się spiął i po kilku miesiącach mogliśmy już grać polskie covery. Z perkusistą było podobnie – bardzo szybko opanował rytm, bo miał do tego smykałkę. Nazywaliśmy się Converse i mieliśmy próby w dawnej Orfie na Długiej.
A to dzisiejszy Młodzieżowy Dom Kultury…
Przemek: Tak, to było około 1992 roku. Mieliśmy na początku wokalistę Krzysia Andrzejczaka. Prowadzi on dzisiaj galerię i sklep plastyczny na Zachodniej. Na pierwszych próbach nie miał mikrofonu, więc przychodził z wielkim słojem, do którego śpiewał i próbował przebić się przez nasze wzmacniacze i instrumenty. Zadanie nie było łatwe. Niedługo potem dołączyła do nas Ludka.
Śpiewająca już do mikrofonu? Ludka, jak do nich trafiłaś?
Ludka: Robert Miżyński (gitarzysta zespołu Męski Punkt Widzenia – przyp. red.) usłyszał mnie, jak śpiewam na obozie harcerskim. A potem zaprowadził mnie na próbę do chłopaków.
Przemek: O to nawet ja tego nie pamiętam…
Ludka: Pierwszy koncert zagraliśmy w SEM-ie. To chyba był nawet konkurs, bo wygrałam niemiecką maszynę do pisania (bardzo ciężką) i udzieliłam pierwszego w życiu wywiadu dla Radia Manhattan.
Ludka, kojarzysz mi się z piosenką „Parę chwil”, do której miałem przyjemność napisać tekst, a skomponował ją Krzysiek Kociszewski. Pamiętam, że po Mirku Drożdżowskim byłaś kolejną wokalistką, która ją wykonywała. Kobieta o całkiem innej wrażliwości, ze świetną interpretacją, wyszło czule i z miłością.
Tak, to przepiękna, emocjonalna piosenka. Byłam drugą wykonawczynią, choć nie słyszałam tej pierwszej wersji. I wiem, że jeszcze kilka osób podjęło próbę jej zaśpiewania: Aneta Jóźwiak, Ola Kubiak – każda wersja zupełnie inna.
Przemek: A ja nadal czuję niedosyt, wydaje mi się, że z tego utworu można jeszcze więcej wycisnąć. Czekam na kolejną zarejestrowaną jej wersję. To piosenka, która naprawdę zapada w serce, sami wielokrotnie graliśmy ją na koncertach i spotkaniach prywatnych.
To miło. Wróćmy jednak do zgierskich zespołów. Po zespole Converse był Brooklyn?
Przemek: Zespół Brooklyn istniał równolegle. W którymś momencie zastąpiłem Michała Wiewiórskiego na gitarze. Nawet nie pamiętam, dlaczego on zrezygnował. Być może była to kwestia studiów, które podjął. Miałem też krótkie podejście do Hand-upu. Przychodziłem do Dzikiego na kilka lekcji. Potem chłopakom zamarzyła się druga gitara, ale ten pomysł ostatecznie upadł. Hand-up był bardzo zgranym zespołem i uważam, że nie potrzebowali kolejnego muzyka. Za to z Brooklynem grałem chyba dwa lata.
Po jakimś czasie to wy zaczęliście nagrywać innych. Opowiedzcie o studio Overtime.
Ludka: Poprzez naszą działalność muzyczną poznawaliśmy coraz więcej ludzi z kręgu muzycznego. Graliśmy z Przemkiem Kuczyńskim, Bartkiem Papierzem, Michałem Kobojkiem. Wtedy też powstał zespół Mandala, z którym nagrałam płytę jako wokalistka. Graliśmy w programie Braci Pospieszalskich w TVP 1, w RMF FM i Radiu Manhattan jeden z naszych utworów był grany jako Power Play i świetnie radził sobie na liście przebojów. Daliśmy trochę wywiadów, koncertów, do tego próby, nagrania – ten świat nas wciągnął na dobre. Zaczęliśmy pracować dla Radia Manhattan, najpierw jako wykonawcy ojinglowania stacji i piosenek reklamowych. Później już stanęliśmy po drugiej stronie studyjnej szyby, czyli w realizatorce. Przemek odebrał szlify jako realizator dźwięku, a ja jako producent.
W 2002 roku otworzyliśmy Overtime Studio Reklamy i Dźwięku, w którym realizujemy muzyczne projekty i udźwiękawiamy multimedia.
Przemek: Można powiedzieć, że zgierski świat muzyczny, w którym się znaleźliśmy, rozwinął nas i wpłynął na nasze dalsze życie. Dał nam skrzydła i pozwolił pasję zamienić w zawód.
Wysłuchała Magdalena Ziemiańska
Fot: zbiory prywatne artystów
Zostaw komentarz