Pastorówka
Są w Zgierzu budynki, które mogą być dziejowym wyrzutem sumienia dla miasta. Jednym z nich jest pastorówka przy ulicy Długiej 34, dziś prześmiewczo nazywania Palmiarnią. Dom ten, choć teraz jest w ruinie, przez wiele dekad gościł wielu różnych mieszkańców Zgierza.
W 1823 roku zaledwie 2 lata po podpisaniu Umowy Zgierskiej na posesji przy ulicy Długiej 34 zbudowana została pierwsza plebania parafii ewangelickiej w Zgierzu. Powstała ona na rogu dzisiejszych ulic Długiej i Narutowicza. Na jej budowę parafianie zaciągnęli pożyczkę w kwocie 2000 ówczesnych złotych z depozytu odległego miasta – Brześcia Kujawskiego. Kredyt na pięć procent zgierzanie mieli spłacić w ciągu 6 lat. Budowy podjął się Johann Lebelt, najbardziej znany zgierski budowniczy tamtych czasów. Tym razem postawił jednak skromny, drewniany budynek, wyglądem niewiele różniący się od typowego domu tkacza. Znalazło się w nim mieszkanie dla pastora oraz sala, w której odprawiano nabożeństwa aż do czasu wybudowania w roku 1826 kościoła. Przez ten czas młoda zgierska wspólnota ewangelicka właśnie w drewnianej pastorówce miała serce swojej wspólnoty.
Murowane mury
W 1857 roku wysłużoną i podniszczoną plebanię rozebrano i wzniesiono nową, tym razem z cegły. Jej mury stoją przy ulicy Długiej do dziś, chociaż o ich świetności dawno już zapominano. Jest to siedmioosiowy budynek postawiony na planie kwadratu, przykryty pierwotnie dużym, czterospadowym dachem. Oprócz parteru pastorówka posiadała obszerne poddasze i wysokie podpiwniczenie. Wejście do budynku ulokowane było w dość głębokiej wnęce ozdobionej dwoma pilastrami. Cały duży budynek był otynkowany. Obiekt początkowo miał typowy plan prostokąta, jednak z czasem, kiedy na plebanii zaczęło brakować miejsca, został przebudowany i od drugiej połowy XIX wieku przybrał charakterystyczny plan litery „L” z dobudówką od strony podwórza i dużym tarasem, z którego również prowadziło wejście do budynku.
Miejsce spotkań
Nie da się ukryć, że budynek był nie tylko mieszkaniem dla pastora, ale pełnił też funkcję miejsca spotkań parafian. Pamiętać należy, że życie zgierskiej wspólnoty ewangelickiej było dość intensywne. Poza pracą i modlitwą przy zborze działało wiele stowarzyszeń, które zajmowały się różnymi obszarami życia oraz oferowały wsparcie i aktywności dla wszystkich grup wiekowych. Prężnie działały damskie, jak i męskie stowarzyszenia charytatywne, jak chociażby Stowarzyszenie Jałmużniczek. Powstało ono w 1907 roku z inicjatywy kilku parafianek. Panie postanowiły zorganizować opiekę nad żyjącymi w ubóstwie i chorymi członkami parafii. Działalność komitetu sprowadzała się do odwiedzania potrzebujących w domach, opieki pielęgnacyjnej i organizowaniu pomocy rzeczowej. Pieniądze na ten cel zbierano z comiesięcznych składek oraz ze sprzedaży rękodzieła, które przy różnych okazjach przeznaczane było na fanty w loteriach. Raz w roku stowarzyszenie organizowało tzw. bazar. W 1912 roku pastor Serini zorganizował w Zgierzu Związek Błękitnego Krzyża, który podjął problematykę uzależnienia od alkoholu. Cotygodniowe spotkania połączone były z odczytami, projekcją filmów i przeźroczy. Spośród wielu ewangelickich stowarzyszeń najbardziej znane jest Męskie Stowarzyszenie Śpiewacze „Concordia”. Powołał je do życia kantor August Förster w już 1868 roku. Początkowo liczyło 16 członków. Jednak na jubileusz 40-lecia działalności przybyło już 110 śpiewaków. W repertuarze oprócz pieśni kościelnych istniały poważniejsze utwory muzyczne, jak choćby oratoria, które chór prezentował na organizowanych w kościele koncertach.
Poza wspólnotą
Po II wojnie światowej budynek przestał pełnić funkcje parafialne. Nie został jednak zwrócony wspólnocie przez nowe władze. Służył m.in. jako siedziba Wydziału Przemysłu, Czerwonego Krzyża oraz jako mieszkanie dla lekarzy. Od roku 1960 aż do lat 80. XX wieku w dawnej pastorówce działało przedszkole. W budynku wychowało się kilka pokoleń zgierzan i dla wielu dzisiejszych 40-, 50- czy 60-latków to miejsce jest po prostu ich przedszkolem, szczęśliwym miejscem zabaw i nauki.
Sam obiekt miał mniej szczęścia. Ponieważ jego stan techniczny był w latach 80. już bardzo zły, przedszkole przeniesiono w inne miejsce, a w budynku rozpoczęto remont. Miała to być nowa siedziba Miejskiego Ośrodka Kultury. Prace pod nadzorem konserwatora zabytków rozpoczęły się, ale ówczesne władze nie zaplanowały pieniędzy na ten cel. W czasie remontu, u progu zmian ustrojowych, brakowało też materiałów. Niestety nie ukończono przebudowy. A pastorówka popadła w ruinę. W latach 90. budynek przeszedł w ręce prywatne, by kilkakrotnie zmienić właściciela. W międzyczasie spadły resztki tynku, zniknął dach, a w środku wyrosła bujna roślinność. Od kilku lat trwa wśród wielu środowisk walka o pozyskanie i uratowanie budynku. Może los wkrótce się odmieni i pastorówka zostanie uratowana tak jak Stary Młyn?
Maciej Rubacha
Foto: MMZ
Zostaw komentarz