Rosną szanse na rekultywację składowiska na Borucie
Rekultywacja składowiska odpadów niebezpiecznych po dawnych państwowych zakładach Boruta staje się coraz bardziej realna. Niedawno sejm przegłosował ustawę wielkoobszarową, która zapewnia specjalne środki z budżetu państwa i Unii Europejskiej dla pięciu samorządów w Polsce, w tym dla Zgierza, na rekultywację niebezpiecznych składowisk.
Choć wielu snuje domysły, to prawda jest taka, że nikt do końca nie wie, co dokładnie znajduje się na terenach, gdzie składowane były przez lata poboruciane odpady. Na podstawie wyników badań drzewostanu, opublikowanych na zlecenia miasta w grudniu ubiegłego roku, a przeprowadzonych przez niezależną firmę badawczą, można z pewnością stwierdzić, że na terenie występują między innymi przekroczenia stężenia metali ciężkich. Jeśli senat przegłosuje przyjętą przez Sejm RP ustawę, pojawi się w końcu realna szansa na zmianę nie tylko stanu wiedzy, ale i sytuacji mieszkańców Zgierza. – Dzięki wskazaniu źródła finansowania ta ustawa pozwala szukać dodatkowych możliwości rozwiązania problemu, bo – to, co trzeba podkreślić – w ramach działań własnych żaden z samorządów objętych tą legislacją nie jest w stanie samodzielnie podjąć się takiego wyzwania, bez narażania się w konsekwencji na wielomilionowe wydatki. Tego kalibru wydatków nie da się zwyczajnie pokryć z budżetu żadnego z samorządów. Wsparcie zewnętrzne, wsparcie europejskie, wsparcie w końcu ze środków krajowych pozwoli rozwiązać ten problem – powiedział Przemysław Staniszewski, prezydent miasta Zgierza.
Optymistycznie do ustawy odnosi się również poseł Marek Matuszewski, który zapewnił, że „znajdą się środki na stuprocentowe pokrycie kosztów związanych z rekultywacją”. Dodał, że dla pięciu samorządów przeznaczonych będą to miliardy złotych. Nie wskazał jednak, ile dokładnie dostanie Zgierz, jak będzie wyglądał mechanizm ich podziału i czy będą również pieniądze na niezbędne badania i opracowania dokumentacji.
Problem odpadów po dawnych państwowych zakładach Boruta ciągnie się od lat. Po transformacji ustrojowej fabryka zakończyła działalność, a jej majątek przejęły firmy prywatne. Z czasem i one przepadły, a kolejne samorządy różnych szczebli, pomimo nacisków społecznych, nie były w stanie uporać się z tematem. Nie było możliwości prawnych i pieniędzy. Z czasem to, co zostało zakopane w ziemi, zaczęło się pokrywać kolejną warstwą, tym razem na dziko wywożonych odpadów komunalnych.
Coś drgnęło względnie niedawno. W 2015 r. prezydent Przemysław Staniszewski skutecznie zablokował przywóz odpadów na teren składowiska przy ul. Miroszewskiej, przez ponad dwa lata miasto organizowało i finansowało odbiór toksycznych odcieków, teren został odpowiednio oznakowany, uruchomiono monitoring wizyjny oraz zamknięto bramy wjazdowe. Zadanie te wykonało miasto, bo nie było możliwości dotarcia do podmiotu użytkującego teren. W końcu w 2021 r. Sąd Okręgowy w Łodzi na podstawie starań prezydenta miasta rozwiązał użytkowanie wieczyste ze spółką Eko Boruta i w ten sposób nieruchomość wróciła do Skarbu Państwa i w zarząd Starosty Powiatu Zgierskiego. W tej sytuacji władze miasta Zgierza przystąpiły do kolejnego etapu planu pozyskania obszaru ze składowiskami tak, aby uzyskać prawo i możliwość dofinansowania rekultywacji terenu. Przygotowane zostały akty prawne, po czym rozpoczęły się trwające do tej pory procedury uzgadniania zapisów ze Starostą Zgierskim, które stanowią podstawę do sporządzenia umowy w formie aktu notarialnego i przejęcia terenów przez miasto.
Niezależnie od tych czynności, miasto wybrało wykonawcę kolejnego etapu badań (Łukasiewicz – Łódzki Instytut Technologiczny), których wynikiem będzie raport dotyczący obecnego stanu składowisk, ich oddziaływania na środowisko, możliwości zabezpieczenia oraz rekultywacji, a także szacowanych kosztów tych prac.
Jednocześnie władze Miasta Zgierza wspólnie z władzami Bydgoszczy, Tarnowskich Gór, Jaworzna i Tomaszowa Maz. występowały do Ministra Klimatu i Środowiska o pomoc w rozwiązaniu problemu. Nie była to pierwsza próba ustanowienia nowego prawa, bo już w 2019 r. prezydent Staniszewski wystąpił z apelem do parlamentarzystów Ziemi Łódzkiej o pomoc w przygotowaniu i uchwaleniu specustawy dla terenów zdegradowanych. Ostatecznie projekt powstał, zainteresowane samorządy dostały go do konsultacji. Władze miast wspólnie podkreślały, że składowiska powstały na terenach należących do Skarbu Państwa i że gminy nigdy nie miały udziału w gospodarowaniu tymi obiektami ani w kwestiach administracyjnych, ani dochodowych. Jednak wieloletnie zaniedbania doprowadziły do tego, że to gminy i ich mieszkańcy bezpośrednio doświadczają negatywnych skutków niezrekultywowanych składowisk dla środowiska. Niestety, część postulatów samorządowców nie została wzięta pod uwagę. Szczególnie nieoczekiwanym dla gmin zapisem jest treść art. 5 ust. 2 wskazująca, że „zadania w zakresie prowadzenia działań związanych z poprawą stanu środowiska na wielkoobszarowych terenach zdegradowanych stanowią zadania własne gminy”. Ponadto ustawa przewiduje opłatę za bezczynność gminy mimo dostępności środków w wysokości 10 000 zł rocznie. W ten sposób samorządom i tak mocno obciążonym zadaniami zewnętrznymi dołożono kolejnych zadań i wydatków, wskazując jednocześnie budżet gminy jako jedno z alternatywnych źródeł finansowania, nie bacząc na to, że na powstanie problemu gminy i mieszkańcy nie mieli żadnego wpływu. To właśnie planowane obciążenie było szeroko i emocjonalnie omawiane na ww. spotkaniu władz gmin z przedstawicielami ministerstwa.
Renata Karolewska
Zostaw komentarz