Zamotane w nitkach: historia wyjątkowej grupy rękodzielniczej w Zgierzu
W świecie zdominowanym przez masową produkcję i szybkie tempo życia powrót do tradycyjnych technik rękodzielniczych nabiera nowego znaczenia. W Zgierzu działa grupa, która nie tylko ożywia dawne rzemiosło, ale także zacieśnia więzi społeczne. Mowa o Zamotankach – nieformalnej grupie miłośniczek szydełka, drutów i tkackich technik. Panie raz w miesiącu spotykają się w Pracowni Tkackiej w Muzeum Miasta Zgierza, aby wspólnie tworzyć, rozmawiać i dzielić się pasją.
Pomysł na założenie grupy powstał naturalnie, z potrzeby serca i pod wpływem rozmów z mieszkańcami odwiedzającymi Pracownię Tkacką w Mieście Tkaczy. – Często zaglądali tu ludzie, pytając, co tu się dzieje. Niektórzy mówili, że w Zgierzu brakuje przestrzeni do wspólnego robótkowania – wspomina inicjatorka Marta Rolicz. To te przypadkowe rozmowy zainspirowały ją do stworzenia grupy. Zaczęło się od warsztatów szydełkowych. Pierwsze spotkanie Zamotanek odbyło się latem, jeszcze bez oficjalnej nazwy. Od tego czasu grupa spotyka się regularnie – w pierwsze niedziele miesiąca w godzinach 11.00-14.00. – To spotkania otwarte, każda osoba, która ma ochotę, może do nas dołączyć – mówi organizatorka.
Nieformalnie, ale wspólnie
Grupa działa na zasadach pełnej swobody – bez składek, formalności czy wytycznych co do tematów spotkań. – Nie ma instruktora, nie są to lekcje. Każda robi to, co chce – jedne szydełkują, inne dziergają na drutach, a są i takie, które próbują frywolitki – mówi Marta Rolicz.
W grupie przeważają kobiety. Są w różnym wieku – od dziewczynek po seniorki. Czasami przychodzą wnuczki razem z babciami, co dodaje spotkaniom międzypokoleniowego charakteru. – Zdarza się, że młodsza uczy starszą, co wzrusza i inspiruje – opowiada organizatorka. – Jedna z naszych starszych uczestniczek całe życie robiła na drutach, ale nigdy na szydełku. Przyszła, usiadła obok młodszej dziewczyny, która mogłaby być jej wnuczką, i ta młodsza ją uczyła. Takie sceny zdarzają się często. Spotkaniom towarzyszy ciepła, domowa atmosfera. Panie często przynoszą samodzielnie wypiekane ciasteczka, a rozmowy toczą się nie tylko o robótkach, ale też o życiu, remontach czy sąsiedzkich sprawach.
Od lokalnych działań po akcje społeczne
Zamotanki angażują się również w akcje społeczne. Jedną z pierwszych inicjatyw było przygotowanie drobnych, szydełkowych ozdób, które zostały rozmieszczone w parku miejskim i innych częściach miasta. Znalazcy mogli zabrać te ozdoby do domu i cieszyć się nimi lub obdarować swoich bliskich. Innym ciekawym projektem było „ubranie” zgierskiego jeża, rzeźby znajdującej się przed Urzędem Miasta. Panie stworzyły dla niego czapkę i szalik, który powstał z kawałków dzierganych przez kilka osób. W przygotowaniu są kolejne działania, m.in. szydełkowanie rękawiczek, które zostaną przekazane osobom potrzebującym podczas miejskiej wigilii.
Grupa stale się rozwija, a uczestniczki mają coraz ambitniejsze plany. Choć obecnie skupiają się na niekomercyjnych projektach, myślą o stworzeniu stoiska podczas lokalnych jarmarków, by promować swoje prace i ideę rękodzieła. – Niektóre panie jeszcze się wahają, ale wierzę, że wspólnie uda nam się stworzyć coś wyjątkowego – mówi Marta Rolicz.
Zamotanki to nie tylko grupa rękodzielnicza – to miejsce, gdzie rodzą się przyjaźnie, inspiracje i prawdziwa wspólnota. To dowód na to, że potrzeba bliskości i współpracy jest ponadczasowa, a rękodzieło może być nie tylko pasją, ale także sposobem na życie.
Emilia Antosz
Zostaw komentarz