Wieczna fascynacja plotkami i skandalami
Nie trzeba nikogo przekonywać, że spora grupa ludzi uwielbia różnego rodzaju plotki. Nie brak i takich, co lubują się w śledzeniu sensacji, których nie zawsze pozytywnymi bohaterami są znane osobistości życia społecznego. Nie tylko dla nich, ale także specjalistom od historii, a nawet filozofii, dedykowana jest książka Mikey’a Robinsona „To nie przystoi. Nieprzyzwoite nawyki znanych i szanowanych”. Znajdziemy w niej opowieści o czynach królów i królowych, naukowców i myślicieli, którzy chcieliby, aby o ich wyskokach jak najszybciej zapomniano. Przykładowo, bluźnierstwami nie gardziły kolejne angielskie rody Tudorów i Stuartów. Z nocnych eskapad i miłosnych podbojów znany był Benjamin Franklin. Niemałą sensację wywołała papuga Andrew Jacksona. Ze względu na fakt, że była ulubionym zwierzęciem amerykańskiego prezydenta, zabrano ją na jego pogrzeb. Nagle zaczęła kląć, co wprawiło w osłupienie wszystkich żałobników. Niedługo uczestniczyła w podniosłej ceremonii. Autor nie oszczędza znanych filozofów. A zatem Jean-Paul Sartre notorycznie bał się skorupiaków. Kartezjusz miał wyjątkową słabość do kobiet z zezem. Jean-Jacques Rousseau wyznał, że doznawał największej rozkoszy, kiedy padał na kolana przed kochankami. W sposób wyjątkowy zainteresowałem się skandalami, jakie towarzyszyły olimpiadzie w Saint Louis. Historie, jakie się wówczas wydarzyły, pokazują, że nie zawsze pasjonowały ludzi osiągnięcia sportowców, którzy musieli zmagać się nie tylko z groźnymi przeciwnikami, ale również z własnymi ułomnościami fizycznymi. Jednego z takich prawdziwych bohaterów olimpijskich opisuje właśnie Robins. Konkretnie, podczas olimpiady w 1904 roku, George Eyser, który miał drewnianą protezę nogi, zdobył aż sześć medali. Na szyi amerykańskiego gimnastyka zawieszono trzy złote krążki, dwa srebrne i jeden brązowy. Ten wyjątkowy splendor sportowca przysłoniły inne, raczej skandaliczne wydarzenia. Przede wszystkim wszędzie pisano o kompromitującym wyczynie maratończyka Freda Lorza. Przybiegł na metę jako pierwszy, a Alice Roosevelt włożyła mu wieniec laurowy na głowę. Chodzi o córkę ówczesnego amerykańskiego prezydenta. Zwycięzca wszędzie chełpił się, że do wyścigu przygotowywał się w nocy. Szybko się jednak okazało, że był zwykłym oszustem. Mianowicie, podczas najdłuższego biegu wskoczył do automobilu, aby wysiąść z niego niedaleko od mety. Musimy w tym miejscu zauważyć, że nie było to znów tak trudne. Podczas pierwszej nowożytnej olimpiady odbywającej się na kontynencie amerykańskim trasa maratonu biegła bowiem po stłoczonych ulicach, pośród tramwajów i gapiów poruszających się na rowerach lub w samochodach. Zgromadzona na stadionie widownia była świadkiem kompromitującej historii. Dokładnie w trakcie ceremonii dekoracji odebrano Lorzowi złoty krążek. Zwycięzcą maratonu został faworyt, Thomas Hicks. Okazało się jednak, że przed wyścigiem faszerował się strychniną i francuską brandy.
Książka pełna jest podobnych opowieści. Odnotujmy jednak dwie sprawy. Po pierwsze, jak powiada Robins, poważnym utrudnieniem przy pisaniu tego opasłego dzieła był fakt, że zwykle na ludzi popularnych patrzy się jednostronnie. Nie jest łatwo wyobrazić sobie, że mogli splamić swój honor ohydnymi czynami. Po drugie, trzeba spojrzeć z naszej perspektywy na wyczyn Eysera, gdyż niewiele zmienia się od pokoleń. Tak wówczas, jak i dzisiaj, spora grupa woli słuchać o karykaturalnych postaciach, a nie o godnych pochwały ludziach wspinających się na szczyty wyjątkowej wytrzymałości i sięgających po prawdziwe laury.
Grzegorz Ignatowski
Zostaw komentarz