Trzeba zachować otwartą głowę
Całkiem niedawno minęła połowa drugiej kadencji prezydenta Zgierza Przemysława Staniszewskiego. To dobra okazja do podsumowania tego, co zostało zrobione na rzecz miasta i jego mieszkańców, a co dopiero przed nami. A działo się i dziać będzie się niemało, o czym w rozmowie z włodarzem naszego miasta.
Duża część obecnej kadencji nie przebiega w normalnych warunkach. Mam na myśli skutki ograniczeń dla życia miasta i mieszkańców zaistniałych w wyniku pandemii. Znanym przekleństwem Chińczyków jest życzenie życia w ciekawych czasach. Czy jako włodarz miasta odczuł pan na własnej skórze to przekleństwo?
Trudno jednoznacznie powiedzieć, bo z jednej strony sama kadencja przebiega w sposób dość oczekiwany, choć oczywiście nie do końca, bo faktycznie wybuch pandemii zaskoczył nas wszystkich, weryfikując naszą efektywność i elastyczność działania. Pandemia zmusiła chyba każdego z nas do wprowadzenia znaczących zmian. W moim przypadku były to zmiany dotyczące choćby terminarzu inwestycji miejskich. Były one całkiem niezależne od nas i odnosiły się do tempa pracy wykonawców oraz innych urzędów w kwestiach prowadzonych uzgodnień. Jako prezydent również jestem zależny od innych podmiotów.
Zmiany w mieście są widoczne, ale nie brak osób, dla których tempo prac jest – mówiąc delikatnie – niewystarczające. Zapytam wprost: czy naprawdę nie można przyśpieszyć najbardziej koniecznych inwestycji i zadań?
Każdy może powiedzieć, ze tempo prac mogło by być szybsze, ale nie do końca się z tym zgadzam. Jest takie, jakie powinno być, bo musimy brać pod uwagę możliwości przerobowe samego miasta w obszarze wydatków budżetowych. Trzeba myśleć o tym, żeby zbytnio się nie zadłużać.
Osobiście jestem zadowolony ze skali realizacji inwestycji – wszystko przebiega zgodnie z założonymi harmonogramami: czy to tramwaj, czy rewitalizacja, czy termomodernizacja. Zdarzają się jakieś przesunięcia czasowe: część prac kończy się z opóźnieniem, ale część wcześniej niż planowaliśmy. Mówiąc o inwestycjach, chcę wspomnieć o dokończonej w tym roku rewitalizacji Malinki, o całym MOSiR, który chłonie kolejne środki na następne inwestycje. Pozyskujemy te pieniądze w dużej mierze z zewnętrznych źródeł. Podobnie jest z inwestycjami drogowymi. Ciężko pracujemy nad pozyskaniem dofinansowań, nad znalezieniem wykonawców, o których nie jest dzisiaj łatwo. Do tego mamy galopujące ceny usług i materiałów.
Odpowiadając dalej na pytanie, czy nie mogłoby być szybciej, to proszę zauważyć, że w wielu obszarach życia miasta jest wiele kwestii znajdujących się poza zakresem możliwości i narzędziami, którymi dysponuje prezydent miasta. Dobrym przykładem jest składowisko po państwowych zakładach Boruta. Stawaliśmy na głowie, żeby po coś ruszyć, czego efektem były prowadzone już w 2019 roku działania zmierzające do przejęcia terenu. Nie udało się tego zrobić ze względów formalno-prawnych i braku możliwości przekazania przez użytkownika wieczystego tego terenu, ale nie poddałem się, naciskałem dalej po to, szukałem rozwiązań, żeby konsekwentnie doprowadzić do złożenia dokumentów do sądu przez Starostę Zgierskiego i doprowadzenia do wypowiedzenia użytkowania wieczystego, co ostatecznie nastąpiło w obecnym roku. W konsekwencji teren wrócił do Skarbu Państwa, którego reprezentantem jest starosta. Dzięki temu obecnie porządkowana jest sfera formalna, w wyniku której nastąpi zniesienie długów, którym obciążona jest ta nieruchomość. To ważne z punktu widzenia budżetu miasta, bo nie chciałbym, aby mieszkańcy i miasto spłacali czyjeś długi. W międzyczasie nie siedzimy z założonymi rękami, tylko podejmujemy działania zmierzające do pozyskania środków zewnętrznych, które i tak trzeba będzie dostać, żeby przeprowadzić rekultywację terenu.
Dość powszechnie uważa się, że jeśli coś znajduje się na terenie miasta czy gminy, to wszystko zależy od burmistrza, prezydenta, wójta. Tymczasem pan mówi, że nie do końca tak jest.
Trudno dyskutować z tymi, którzy mają przekonanie, że jak coś jest na terenie miasta, to zależy od prezydenta. Tak nie jest. Nie wszystko, co dzieje się w mieście, zależy od samorządu. Są obszary, na które rządzący nie mają bezpośredniego wpływu. Chciałbym jednak zauważyć, że warto spojrzeć na skalę miejskich inwestycji prowadzonych w ostatnich latach w Zgierzu. Nie ma ona precedensu w najnowszej historii, a w każdym kolejnym roku jest ich coraz więcej. W roku 2020 mieliśmy do wydania 60 mln zł. Wydaliśmy nieco mniej ze względu na spowolnienie związane z covidem. To jednak spowodowało, że w obecnym 2021 roku mamy 82 mln złotych do wydatkowania na inwestycje. I to nie jest nasze ostatnie słowo. A chcę przypomnieć, że gdy obejmowałem urząd w grudniu 2014 roku, na inwestycje w 2015 było przeznaczonych zaledwie 6,5 mln zł. Te wartości pokazują, jak bardzo zmienił się obraz inwestycji w mieście, i jest to – podkreślę – realizacja wielu zadań, a nie tylko jednego. Wszystko to stało się możliwe dzięki pozyskiwaniu środków zewnętrznych i łączeniu ich z własnymi.
Jednym z tematów społecznie ważnych są powypadkowe odpady po pożarze. Mamy je już ponad 3 lata. Wygląda na to, że niewiele się tam dzieje. W tym przypadku też niewiele można zrobić?
Wielokrotnie mówiłem, jaki jest stan faktyczny. Także tu wielokrotnie podejmowaliśmy działania, żeby sprawdzić, czy mamy tak zwaną podmiotowość prawną, bo tylko ona daje nam możliwość działania w temacie. I okazało się, że nie mamy. Zatem mimo, że decyzję dla prywatnej firmy na składowanie tych odpadów wydawał starosta, to z punktu widzenia prawa władze miasta niewiele mogą zrobić. Dzisiaj starosta broni się, że tzw. przepisy śmieciowe zmieniły się, co spowodowało, że tematem ma zajmować się marszałek. I w ten sposób powstał spór kompetencyjny między tymi samorządami. Rozstrzygnie go odpowiedni organ. My jako władze miasta możemy jedynie monitować, pilnować. I to cały czas robimy.
Proszę też pamiętać, że osobiście złożyłem wnioski o zmiany w ustawie o odpadach, co wzmogło kontrole i zaostrzyło przepisy odpowiednich organów. Moją intencją było to, aby podobne sytuacje nie miały więcej miejsca. Konkretnie chodziło o rozwiązanie kwestii odpowiedzialności za odpady, o ustanowienie zabezpieczeń finansowych tak, żeby w przyszłości w przypadkach, takich jak to miało miejsce w Zgierzu, można było wyegzekwować posprzątanie po tego rodzaju zdarzeniu.
Jedną z cech dobrego menadżera jest podążanie za zmianami. Wiele formuł, jak choćby rower publiczny czy budżet partycypacyjny, wyczerpuje się. W to miejsce pojawiają się inne. A pan nadąża pan za trendami? Jak pan ocenia samego siebie?
Moim zadaniem zawsze było nadążanie za trendami i to w każdej sytuacji, począwszy od form finansowania, po wdrażanie modnych rozwiązań, jak wspomniany rower miejski. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że ze względu na niewystarczającą infrastrukturę – i nie mówię tu tylko o Zgierzu, ale o całej Polsce – rower publiczny nie przyjął się tak dobrze jak w innych krajach europejskich. Wpływ na to mają choćby warunki klimatyczne. Niemniej uważam, że trzeba infrastrukturę rowerową trzeba rozwijać. Być może warto się zastanowić, czy zamiast roweru aglomeracyjnego, nie należałoby wzmocnić siatki ścieżek rowerowych łączących Zgierz ze stolicą województwa. To temat do przemyśleń i konsultacji. Podobnie zresztą jak temat budżetu obywatelskiego. Pandemia pokazała, że trzeba zastanowić się nad jego dotychczasową formułą. Być może lepiej byłoby organizować plebiscyty dla mieszkańców w określonych obszarach miasta. Myślę, że jesienią będziemy w zespole debatować nad tym. Zależałoby mi na tym, żeby większa grupa mieszkańców była zadowolona.
Ostatnio rozpoczęły się przygotowania do budowy nowej strategii miasta. Czy pana zdaniem priorytety w rozwoju miasta powinny się jakoś zmienić?
Czas pokaże. Strategia dopiero przed nami. Myślę jednak, że będzie ona miała wiele wspólnego z tym, co ustaliliśmy kilka miesięcy temu, przygotowując inne ważne dokumenty dotyczące rozwoju lokalnego. Starając się o środki z Funduszy Norweskich, które w pierwszych dniach wakacji udało się wygrać, i korzystając z gotowych narzędzi, wypracowaliśmy program rozwoju instytucjonalnego. Priorytetem jest poprawianie jakości życia w mieście, ochrona środowiska i sfery rekreacyjnej, poprawa infrastruktury, tworzenie warunków do pojawienia się jakiejś gałęzi przemysłu, tak żeby jednocześnie poprawiać koniunkturę. Nie mam ambicji konkurowania z większymi ośrodkami. Bardziej zależy mi na tym, żeby Zgierz stał się fajną enklawą do życia, spędzania wolnego czasu.
Miasto faktycznie się zmienia, co – paradoksalnie – częściej zauważają osoby przyjezdne. Podkreślają, że jest czyściej, mamy coraz piękniejszą zieleń, nie do poznania zmieniła się Malinka, obiekty sportowe, edukacyjne, kulturalne. Myślę, że za 2 lata po oddaniu S14 zmieni się też dość uciążliwy obecnie ruch na ulicach miasta.
Faktycznie, mając w perspektywie zmiany komunikacyjne związane z oddaniem drogi ekspresowej, już podjęliśmy działania, żeby wyprowadzać ruch z pewnych obszarów miasta i już zdobyliśmy środki na budowę dróg wylotowych: Boruty, Łukasińskiego, Kwasowej po to, aby wyprowadzać ruch samochodów ciężarowych zjeżdżających z S14, żeby nie jechały one Aleksandrowską, Sieradzką czy przez Osiedle 650-lecia. Chciałbym, aby ruch wyniósł się z ciasnych uliczek, jak choćby w okolicy SP nr 4 przy Sieradzkiej czy ze wspomnianego osiedla.
Prywatnie jest pan ojcem dwójki dzieci, żona pracuje zawodowo. Zastanawiam się, kiedy ma pan czas dla siebie, na odpoczynek?
Najlepiej wypoczywam aktywnie, bo nie jestem typem człowieka, który lubi usiąść czy podrzemać po pracy. Po powrocie z biura, zawsze mam coś do zrobienia z rodziną w domu. Bycie aktywnym to także oznacza dla mnie bieganie, jazdę na rowerze, uprawianie sportów zespołowych. Wówczas, chociaż ciało się męczy, to jednak odpoczywa głowa, a to w tej pracy, jest najważniejsze. Chyba każda forma, w której mogę odreagować, jest dla mnie dobra, włączając w to gry i zabawy z moimi dziećmi.
W miesięczniku promujemy ludzi „pozytywnie zakręconych”, ich pasje, więc muszę zapytać, czy zanim został pan prezydentem, jakie miał pan zainteresowania?
Kiedyś moją pasją była koszykówka, ale dziś, nie tylko z racji pełnionej funkcji, ale i wieku, musiałem zacząć ograniczać udział w sportach kontaktowych, żeby zwyczajnie nie zrobić sobie krzywdy. Ale w to miejsce weszło bieganie. Przyznam, że nigdy tak dużo nie biegałem jak obecnie. Dla mnie jest to najlepsza forma regeneracji. Lubimy też z żoną podróżować. A jak już gdzieś jedziemy, to nie siedzimy na plaży, tylko sporo zwiedzamy.
Gdyby nie był pan samorządowcem, to kim chciałby pan być?
Zawsze byłem i będę prawnikiem. To też moja pasja. Kiedyś prowadziłem obsługę różnych podmiotów, również tu w Zgierzu. Jestem specjalistą w zakresie zamówień publicznych i wciąż rozwijam się profesjonalnie. Samorozwój jest dla mnie bardzo ważny, bo pozwala też poznawać innych ludzi, inne przedsięwzięcia. To rozwija. Zmusza do zachowania otwartej głowę w podejmowaniu różnych wyzwań. I chyba dzięki tej postawie jestem tu, gdzie jestem. Gdybym kiedyś z pewnej propozycji nie skorzystał, to pewnie mógłbym siedzieć w jakimś innym miejscu i żałować.
Rozmawiała Renata Karolewska
Zostaw komentarz