Surowy. I przez to piękny
Gościem specjalnym tegorocznego Zgierskiego Kaziuka był aktor Andrzej Beya-Zaborski. Związek artysty z wydarzeniem nawiązującym do kultury Kresów jest oczywisty. Od lat dziecięcych pan Andrzej mieszka na Podlasiu, przez kilka dekad pracował w białostockim teatrze, a jego najpopularniejszą filmową rolą jest komendant Henryk z podlaskiej wsi (cykl „U Pana Boga…”).
Jako aktor podróżował pan wiele po Polsce, po Europie. Czy na tym tle Podlasie jest specyficzne?
Tam są po prostu inni ludzie, ludzie kresowi. To konglomerat różnych wpływów. Wciąż jest tam tygiel kulturowy: Polacy, Tatarzy, Litwini, Ukraińcy, Białorusini… Na Podlasiu ludzie są też bardzo gościnni, praktycznie domy nie są zamykane. Wiele razy tego doświadczyłem, chciałem zapłacić na przykład za jajka i słyszałem: „Jakie pieniądze? Nie obrażaj mnie”. Ta gościnność wciąż otwarcie tkwi w społeczności podlaskiej. Mało tam przemysłu, więc ten świat jest wciąż surowy, ale przez to też piękny.
Czuje się Pan ambasadorem Podlasia?
Całe życie. Gdziekolwiek bym nie przyjechał, zawsze dumnie mówiłem, że jestem z Białegostoku, z teatru lalek. Konsekwentnie wyrąbywałem sobie własną ścieżkę. Dziś mogę powiedzieć, że grałem z największymi tuzami polskiego filmu, polskiego teatru i zawsze się dobrze czułem, bez kompleksów. Tak jak czuję się tu, w Zgierzu, dobrze z Wami. Wiesz dlaczego? Bo albo się kocha ludzi, albo nie. Albo się ich szanuje, albo nie. Zawsze byłem otwarty na innych, hołduję zasadzie, że góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem zawsze. Życie polega na spotykaniu ludzi.
Ogólnopolską sławę przyniósł panu film „U Pana Boga za piecem”, ale zawsze pan podkreślał przywiązanie do pracy w teatrze.
Teatr zawsze był moim domem, teatr mnie wychował. To przecież było czterdzieści pięć lat pracy na jednej białostockiej scenie! A miałem propozycje przejścia do innych zespołów, tak między nami – na przykład z Warszawy. I choć często pracuję w stolicy, to nawet się tam nie zatrzymuję. Mam swoją bazę w Radziejowicach i stamtąd dojeżdżam.
Do nas przyjechał pan z okazji Kaziuków. Nie jest to tradycja panu obca…
U nas w Białymstoku na rynku też są przecież Kaziuki. Stoją stragany, przyjeżdżają wystawcy, także z zagranicy, z Białorusi na przykład. Są bardzo ciekawe zespoły muzyczne. Nie wiem, czy wiecie, ale na Podlasiu organizowane są też mistrzostwa świata w pieczeniu babki ziemniaczanej. U nas Kaziuki nie są gorsze niż u was! (śmiech).
Rozmawiał Jakub Niedziela
Zostaw komentarz