Rowerem po Wyspach Alandzkich. Wyprawa Tomasza Brzęczka
Pytany, która to jego długodystansowa wyprawa rowerowa po Europie odpowiada, że dziesiąta. Lub jedenasta. Trudno zliczyć – Tomasz Brzęczek albo aktualnie jest w trasie, albo już planuje kolejną podróż. Rok temu rowerem przemierzał Laponię, teraz odwiedził południową Finlandię, Wyspy Alandzkie i Szwecję.
Zgierzanin ukończył sześćdziesiąt lat, ale energia go nie opuszcza. Od końca czerwca do początku lipca pokonał w towarzystwie dwojga znajomych ponad tysiąc kilometrów. Wystartowali ze stolicy Finlandii, Helsinek, do których dotarli promem z estońskiego Tallina. Z Helsinek wybrzeżem, a nie najkrótszą możliwą drogą, dojechali rowerami do Turku, fińskiego miasta o bogatej, ponad tysiącletniej historii. Wyzwaniem był dystans, ale również ukształtowanie terenu. Dużo wzniesień i spadów, rytm góra-dół, góra-dół. Trzyosobowa ekipa czasami rozdzielała się,a bywało też, że pojedynczo rozbijali namioty, szykując nocleg. Podróżnicy konsekwentnie zbliżali się do Wysp Alandzkich, które były głównym celem wyprawy. – Finlandia bardzo spodobała mi się podczas zeszłorocznego wyjazdu do Laponii – mówi pan Tomasz.–Znajoma bardzo zachwalała Alandy. To bardzo specyficzny rejon, ponad 6,5 tysiąca wysp, ale tylko sześćdziesiąt mieszkańców.
Polskie ślady
Wyspy Alandzkie to terytorium autonomiczne Finlandii, jednak większość osób posługuje się tu językiem szwedzkim. Jak wspomnieliśmy – rejon złożony jest z tysięcy wysp, podstawowym środkiem transportu są promy – na krótszych dystansach bezpłatne dla podróżujących. Same wyspy urokliwe, czasami posiadające po kilkadziesiąt metrów kwadratowych powierzchni. – Zastanawiałem się, od ilu metrów liczy się wyspa– żartuje zgierzanin. Można natknąć się na lasy, jednak najczęstszym krajobrazem są skały, momentami trudno było znaleźć odpowiednie miejsce na rozbicie namiotu. Nasi podróżnicy zwiedzali rybackie osady, a także średniowieczne zamki. W mieście Sund znajduje się twierdza Kastelholm, na suficie jednej z sal można dostrzec Orła Białego na czerwonym tle. To ślad po Katarzynie Jagiellonce, córce Zygmunta I Starego i matce Zygmunta III Wazy, władającej na tym terenie w XVI w. A to nie jedyny polski akcent, na który trafili członkowie wyprawy. Ich przewodnikiem po głównej wyspie Alandów był mieszkający tam od czterdziestu lat Polak, dzięki któremu zwiedzili cztery muzea i poznali wiele ciekawostek. W dowód wdzięczności podróżnicy podarowali rodakowi naszego zgierskiego jeżyka.
A’propos maskotek… Jeżykowi, który towarzyszył panu Tomaszowi w ostatnich wyprawach, tak bardzo spodobała się stolica Wysp Alandzich Mariehamn, że postanowił tam zostać. –Przyczepiony był zawsze na kierownicy. Śmiałem się, że czasami on mnie prowadzi. Bywało, że mówiłem do niego, gdy samotnie pokonywałem dłuższe dystanse– opowiada.–Widocznie się odpiął. Czas teraz na kolejnego jeża.
Klimat miejsca
O ile trasa Helsinki-Turek przypadła na upały, to pobyt na Wyspach Alandzkich częściowo już upłynął pod znakiem deszczowej pogody. Bywało, że zgierzanin nocował pięć metrów od linii brzegowej morza, ostatnie czego w tamtej chwili pragnął to nieoczekiwany przypływ. Raz przemókł mu namiot, rosnąca równo trawa zamaskowała nieckę, która z czasem wypełniła się wodą. Jednak za dnia rzeczy szybko schły. Klimat miejsca tworzyły regionalne produkty – chleb alandzki, ciemny, o słodkawym smaku i suszone ryby, łamiące się przy ich próbowaniu. –Mieszkańcy byli lekko zdziwieni, widząc gości z Polski, ale ogólnie ludzie są tam bardzo sympatyczni – mówi Tomasz Brzęczek.–Charakterystyczne jest duże poczucie bezpieczeństwa w tym mniejszych społecznościach, można zostawić podpięty telefon czy rower bez strachu, że zostaną ukradzione. W dużych miastach Szwecji już takiego komfortu nie ma.
Pamiętać o kasku
Ostatnim etapem podróży była właśnie Szwecja, podróżnicy dotarli m.in. do Uppsali słynącej z gotyckiej katedry oraz do Sztokholmu. Największe miasto skandynawskiego państwa było jedenastą stolicą, którą pan Tomasz „zaliczył” podczas wyprawy rowerowej. Oczywiście zgierzanin już myśli o kolejnych trasach. W przyszłym roku może wizyta w Kopenhadze? Albo w Bułgarii? Marzy też o Nordkapp – przylądku znajdującym się na północnym krańcu Norwegii, ale zdaje sobie sprawę, że to „dziki” rejon, gdzie podróżnik w dużej mierze musi liczyć sam na siebie. A względy bezpieczeństwa są ważne – pan Tomasz przed wyprawą na Wyspy Alandzkie miał wypadek rowerowy.Pokonane ponad tysiąc kilometrów to także zwycięska walka ze swoimi dolegliwościami. Przy okazji tego wątku zgierzanin prosi, aby przekazać apel: Zakładajmy kaski rowerowe! To nie ozdoba, one rzeczywiście ratują życie…
Jakub Niedziela
Zostaw komentarz