Poznajmy się! Gadanie to jedyne, co potrafię robić
Zafascynowana światem g/Głuchych, migająca tłumaczka, logopedka, wolontariuszka, świeżo upieczona instruktorka teatralna w Centrum Kultury Dziecka i aktorka teatru działającego w MOK – to pasje Zuzanny Gieras, którymi żyje na co dzień, budując przy okazji bogatą ścieżkę zawodową. W rozmowie z nami opowiada o warunkach nauki i pracy tłumaczy polskiego języka migowego i o tym, jak się w nich odnajduje.
Dlaczego zdecydowałaś się na naukę migowego?
Zajawkę na język migowy złapałam na logopedii, która była moim pierwszym kierunkiem studiów. Jednak po zaliczonym fakultecie czułam duży niedosyt, bo zajęcia przez pandemię były nieco okrojone. Dlatego zapisałam się na dwie części kursu dodatkowego. Potem dowiedziałam się, że na Uniwersytecie Warszawskim jest organizowana filologia polskiego języka migowego, która jest jedynym takim kierunkiem w Polsce. Początkowo przeraziła mnie wizja przeprowadzki, ale ostatecznie obyło się bez tego – codziennie dojeżdżałam, tak jak setki innych osób. Studia trwały dwa lata, teraz pozostało mi napisać i obronić “magisterkę”. Poza tym mnie to się po prostu podobało. Mogłam ukierunkować “moje machanie rękami” na celowe gestykulowanie i werbalizowanie. Ale uwaga – język migowy to nie są gesty, ale w języku migowym występują gesty. Mogłam wykorzystać moją energię w ciele i realizować potrzebę gadania, które jest moją pasją. Dlatego właśnie poszłam na logopedię – gadanie to jedyne, co potrafię robić.
Czy nauka i nauczanie migowego są popularne w Polsce?
Język migowy w Polsce jest jeszcze bardzo młody, a nauczanie polskiego języka migowego jest jeszcze młodsze. My byliśmy trzecim rokiem naszego kierunku. To nie są studia ukierunkowane na lektorat albo translatorykę, czyli kończymy je jako filolodzy, nie jako tłumacze czy lektorzy. Dla lektorów są chyba studia podyplomowe, a PZG i Migaj Naturalnie prowadzą kursy.
Wydaje mi się, że rośnie znaczenie zawodu tłumacza migowego, szczególnie w czasach, gdy kładzie się coraz większy nacisk na dostępność i integrację osób niepełnosprawnychi wykluczonych ze względu na swoją sytuację.
Sytuacja się poprawia. Dzieją się dwie duże rzeczy: po pierwsze mamy ustawy o dostępności i o języku migowym, a po drugie emancypacja g/Głuchych. Jednak język migowy nie jest jeszcze oficjalnie językiem urzędowym, co powoduje dużą swobodę, żeby nie powiedzieć, że panuje w tej kwestii bezprawie. Mam na myśli to, że ze względu na brak określonych zasad i procedur, żeby pracować w zawodzie, nie muszę być oficjalnie tłumaczem języka migowego. Wystarczy jedynie wpis do rejestru wojewody, a ten następuje na podstawie oświadczenia, które sama sobie wystawiam… W niektórych województwach nawet niepotrzebny jest certyfikat kursu.
Niektórzy rodzą się g/Głusi, inni tracą słuch na przykład w wyniku wypadku. Jakie to ma znaczenie dla ich postrzegania i odbierania świata?
Ma to znaczenie i to bardzo duże, zarówno z punktu widzenia ich samych, naszego, jak również z punktu widzenia biologii. Mamy osoby głuche, przez małe “g”, które są biologicznie niesłyszące. Żeby było jasne: to nie jest tak, że oni kompletnie nic nie słyszą. Każdy słyszy jakiś pisk, czy określone decybele, ale nie rozumieją mowy. Są też osoby słabosłyszące, które wspierają się implantem, czy aparatem słuchowym, ale nadal nie słyszą tak jak my.
Rozróżnia się też Głuchych przez duże “G”, czyli głuchych kulturowo – osoby, które znają język migowy (bo nie każdy zna), są świadome kultury i lingwistycznych zasad języka migowego, są zaangażowane w działania kulturowe – biorą udział w spektaklach, koncertach, czy spotkaniach klubu g/Głuchych.
Pracę dyplomową, nad którą pracuję, piszę na podstawie spektaklu. Lubię teatr, a w czasie gdy podejmowałam decyzję o temacie pracy, w Teatrze Pinokio grana była “Wojnokraka”. To spektakl, który podejmował tematykę wojny w Ukrainie i wystawiany był w dwóch językach: polskim fonicznym i polskim migowym. Zaskakujące mogło być to, że ten spektakl jest o czymś innym niż… g/Głusi. Oni cały czas są na etapie manifestacji swojej obecności w świecie, robią wszystko, by edukować ludzi, więc większość spektakli ma właśnie cel edukacyjny. Myślę, że to etap, po którym nastąpi kolejny, czyli g/Głusi zaczną robić coś od siebie, a nie tylko o sobie.
Zdradzisz swoje plany zawodowe?
Jestem logopedką, pracuje w tym zawodzie. Jestem tłumaczką w tłumaczeniach codziennych: w pracy, czasem u lekarza. Jestem jednak otwarta na inne rodzaje aktywności. Jedna z nich nadarzyła się dzięki Fundacji Katarynka, która zatrudniła mnie jako tłumacza podczas Slot Art Festival, gdzie tłumaczyłam koncert i warsztaty. To było super doświadczenie, po którym czułam niedosyt i mam ochotę na więcej.
Jak wyglądały twoje przygotowania do pracy na festiwalu?
Faktycznie do tłumaczeń artystycznych trzeba się przygotować, bo teksty przepełnione są metaforami, które trzeba przemyśleć i odpowiednio zinterpretować. Podzieliłyśmy się z innymi tłumaczkami repertuarem. Trochę obawiałam się, jak mi to pójdzie, bo to był pierwszy raz, więc wzięłam tylko 3 teksty, a potem żałowałam, że tak mało. To był koncert Vito Bambino.
Dzięki mojej pracy mam dużo energii i przestrzeni, by zajmować się jeszcze czymś innym. Coraz częściej dostaję propozycje podobnej współpracy z innymi artystami. To ekscytujące!
W codziennych kontaktach z g/Głuchymi próbujemy tłumaczyć im coś na migi albo na piśmie, ale czy nasze znaki pisane są rozumiane?
To zależy od wieku. Edukacja dwujęzyczna, która też jest zjawiskiem raczkującym, zakłada, że bardziej efektywne jest uczenie polskiego języka migowego i dopiero później można uczyć języka polskiego, czy innego, obcego. Gorzej jest wśród osób starszych, które uczono oralizmem, bito po rękach za miganie, co wynikało z błędnego przeświadczenia, zakorzenionego w Europie w XIX wieku, że migowy nie jest językiem, a jedynie systemem komunikacji, który nie wspomaga systemu mowy i komunikacji w społeczeństwie. Stąd osoby g/Głuche były głupie – nie miały dostępu do języka, edukacji i informacji. Wyrastały w niewiedzy. Nawet teraz spotykam głuchych rówieśników, którzy nie znają żadnego języka. Trafiają do szkoły masowej, nie mają dostępu do dobrych specjalistów – nikt ich nie uczy mówić.
Co warto wiedzieć na temat komunikacji z g/Głuchymi?
Głusi mówią, nie pokazują. Łatwiej będzie to zapamiętać, gdy uświadomimy sobie, że miganie to dla g/Głuchych język, jak polski, angielski czy francuski. Język migowy jest językiem wizualno-przestrzennym, w którym jest bardzo wiele możliwości. Emocje, wychylenia ciała w różnych kierunkach, zakres ruchu – to gramatyka! Wychylenia do przodu i tyłu, to zdania zależne, a w lewo i prawo, to zdania współrzędne.
Chciałabym szerzyć tę wiedzę i uczyć innych. Jestem przekonana, że z czasem głusi będą częściej wychodzić z domów, wkraczać w nasz świat, który powoli staje się dla nich bardziej dostępny, zrozumiały i rozumiejący.
Zostaw komentarz