Metamorfoza krzesła. Meblarskie pasje zgierzanki
To już pewne – ludzkość produkuje więcej przedmiotów, niż potrzebuje. Coraz popularniejsze staje się więc przywracanie funkcji użytkowych i pięknego wyglądu rzeczom, które pozornie wypadły „z obiegu”. Dzięki pani Joannie niejeden mebel zyskał nowe życie.
Przeznaczenia nie oszukasz… Joanna Kaźmierczak od dziecka lubiła prace plastyczne: malowanie, wycinanie, dekorowanie. Niewielkie rodzinne M-3 na Osiedlu 650-lecia nie dawało wielkiego pola do twórczego „wyżywania się”, pozostawała aktywność w szkolnym kółku, ewentualnie studia na kierunku plastycznym. Zgierzanka zdecydowała się na bardziej racjonalne z punktu widzenia rynku pracy specjalizacje: gospodarkę przestrzenną oraz zarządzanie zasobami ludzkimi. Jednak przeznaczenia nie oszukasz… Od lat jej głównym zajęciem jest przerabianie i renowacja mebli, tworzenie dekoracji oraz aranżowanie wnętrz. Aktywności skrupulatnie opisywane są na blogu (alabarbara.pl), my zapytamy, w jakich okolicznościach nastąpił powrót do twórczych pasji. –Przeprowadziliśmy się do nowo kupionego domku, poprzedni właściciele zostawili większość mebli. Delikatnie mówiąc, nie podobały się nam. Nie mieliśmy budżetu na wymianę wyposażenia, więc zaczęłam przerabiać to, co zastaliśmy. Począwszy od krzeseł, kończąc na meblach kuchennych– opowiada pani Joanna.
Trudne początki
Kolejne pytanie o błędy popełniane przez początkującą „panią renowator” wywołuje uśmiech. –Chciałam wszystko robić ręcznie, oczyszczenie krzesła pokrytego materiałem chemoutwardzalnym zajmowało mi cały dzień. Zdecydowanie lepiej zainwestować w sprzęt– mówi zgierzanka.–Czasami po niewłaściwie zabezpieczonym, świeżo umalowanym meblu przeszedł kot. Raz pokrywałam lampę środkiem wywołującym efekt rdzy. Płyn przelałam do metalowego pojemnika, szybko zaczęła zachodzić reakcja chemiczna, dobrze, że zdążyłam odrzucić pudełko na trawnik, zanim doszło do wybuchu.
Dużą pomocą okazały się filmy instruktażowe publikowane na YT, szczególnie te w języku angielskim. Zgierzanka uważnie śledziła blogi osób zajmujących się renowacją, a z czasem zaczęła brać udział w spotkaniach branżowych. Godziny, a właściwie dni i tygodnie spędzane nad przerabianiem mebli (zedrzeć lakier, oszlifować, wywabić kolor, nałożyć warstwę farby, potem kolejną i kolejną…) rozbudziły apetyt na zdobywanie specjalistycznej wiedzy. Pani Joanna ukończyła kurs tapicerski, kurs podstawy konserwacji mebli zabytkowych, wreszcie studia ze stylizacji, aranżacji i dekoracji wnętrz na łódzkiej ASP. Twórcza pasja z czasem przekształciła się w zawód. –Nigdy nie chciałam być mamą, która wraca do dzieci po godzinie 16.00, podświadomie zawsze myślałam o domu jako miejscu pracy. I to się udało– przyznaje. Jak wspomnieliśmy, od wielu lat prowadzi bloga, gdzie opisuje (i fotograficznie dokumentuje) metamorfozy przedmiotów, które dostały się w jej ręce. Przedstawia tam również autorskie stylizacje przestrzeni.
Skarby na śmietniku
Od zawsze lubiła odwiedzać targi staroci, także podczas wakacyjnych wyjazdów, odnajdywać tam przedmioty inne niż wszystkie. To ważne w pracy nad renowacją mebli, aby nadawać rzeczom nie tylko funkcje użytkowe, ale i cechy indywidualne. Pani Joanna przekonuje, że nawet jeśli w jej domu trafiają się meble z IKEA to… nie wyglądają jak przedmioty tam wyprodukowane. Oklejone tapetą, pomalowane, z dołożonym blatem, dopasowane do konkretnej przestrzeni. Przez jakiś czas zgierzanka sprowadzała używane meble z zagranicy, jednak okazało się, że klienci zbyt wiele chcieli w nich zmieniać. Lepiej wspólnie z zamawiającym poszukać przedmiotu, dopytując o gust klienta, prosząc o pokazanie wnętrza, w którym mebel zostanie ustawiony. Szukanie starych mebli w Internecie to oczywistość, znak naszych czasów, jednak wciąż dobrym terenem łowieckim pozostają śmietniki. –Przechodząc obok pergoli, rzucam na nią okiem. Kiedyś miałam opory, teraz „na legalu” wchodzę, gdy widzę, że coś zostało tam wystawione– przyznaje pani Joanna.–Ostatniej niedzieli znalazłam obraz postawiony przy kontenerze. Malowidło jak malowidło, ale spodobała mi się rama. Mąż przyjechał, zabrał ją do domu, a ja poszłam dalej na spacer.
Prosto z jeziora
Najdziwniejsze przerabiane przedmioty? Klient przywiózł w tym roku pani Joannie blisko sześciometrową łódkę wyciągniętą z jeziora. Ciężko zdejmowało się impregnat uszczelniający szalupę, a potem trzeba było jeszcze ją pomalować i pociąć. Finalnie łódka „zmieniła się” w dwa regały i stół. Ciekawym projektem były też drewniane drzwi do toalety upiększone postaciami kościotrupów, znajdziemy je w jednej z łódzkich meksykańskich restauracji. Przedmioty po metamorfozie zachwycają, jednak praca nad nimi bywa żmudna. –Już dawno nie mam wyjściowych paznokci– śmieje się zgierzanka.–Nauczyłam się używać szlifierki i opalarki. Trzeba przy pracy zakładać maseczkę, bo lakiery, szczególnie te z lat PRL, bywają trujące. Często listonosz zastaje mnie w poplamionym fartuchu i z kurzem na rzęsach. Ale to przyjemne uczucie, gdy znaleziony na śmietniku grat zyskuje nowe życie i staje się ozdobą wnętrza.
Jakub Niedziela
Zostaw komentarz