Artystyczna dusza. Plenerowe niespodzianki
Natura inspirowała malarzy wszelkich epok, bez względu na czasy, trendy i mody. Źródłem tych inspiracji były i nieustannie są: pejzaż, fauna i flora. Artyści malowali naturę w swoich pracowniach, posługując się wcześniej zrobionymi szkicami, notatkami bądź wyobraźnią, ale dopiero impresjoniści wyszli w plener i tam próbowali uchwycić jej ulotne piękno.
Nie ukrywam, że mnie także pociągała praca w naturze. Kwieciste, letnie łąki, małe polanki z rozświetlonymi paprociami, szalone miedze z mnogością zielska, dzikie ogrody…
Jednak dość wcześnie zauważyłam, że malowanie w plenerze to nie lada wyzwanie. Przede wszystkim, ważną rolę odgrywa aura. Zdarzało się pracować w lekkim deszczu, a gorzej, gdy zrywał się wiatr i trzeba było ratować ulatujące płótno. Malować należy szybko i zdecydowanie, gdyż natura jest żywa i ulega nieustannym przemianom, a malarz pracujący na jej łonie, chcąc nie chcąc, staje się jej częścią. Budzi zainteresowanie ptaków, motyli, mrówek, a nawet kóz i koni. Paleta malarza przyciąga owady na równi z kwiatami.
Rozstawiłam kiedyś sztalugę pośrodku urokliwej łąki pełnej złocistych kaczeńców. Jakby mało było owadom tego wonnego bezmiaru, to jeszcze garnęły się do mojej zaprawionej olejem mastyksowym żółcieni! Uwagę musiałam dzielić między ratowanie muszek grzęznących w farbie a utrwalanie moich wrażeń estetycznych. Płótno też okazało się lądowiskiem dla wielu różnych owadów. Istna walka!
Innym razem wczesną jesienią, zachwycił mnie pewien zakątek w podmiejskiej osadzie. Wypalone słońcem trawy, zaorany wąski pas pola, a pośrodku jakby w niewidzialnej wazie świetlista kępa rumianku rzymskiego. Było to tak spektakularne zjawisko, że postanowiłam je choćby naszkicować. Zatrzymałam samochód, wyciągnęłam brulion i usiadłam na przydrożnym kamieniu. Nie trwało to zapewne zbyt długo, jednak ku mojemu zdumieniu kępa rumianku zniknęła! Wraz z nią prysnął cały czar tego obrazu. Przez moment miałam wrażenie, że śnię. Przecież przed chwilą były tu kwiaty! Żarzyło się w nich słońce, były kluczem całego spektaklu…
Kątem oka wychwyciłam jednak jakiś ruch – to zające rozbiegały się po polu – amatorzy aromatycznej przekąski! Im też najwyraźniej spodobał się ten rumianek!
Nie jest więc łatwo malarzowi pracować w plenerze. Nigdy nie wie, jakie spotkają go niespodzianki i z czym będzie musiał się zmagać. Warto o tym pamiętać siedząc w wygodnym fotelu, popijając ziołową herbatkę, a oko racząc akwarelowym, pastelowym, czy też olejnym letnim pejzażem.
Anna Kopeć-Twardowska
Zostaw komentarz