Przestań pstrykać tym długopisem!
Mała, powtarzająca się czynność potrafi wyprowadzić z równowagi. Nie każdy zwraca na nią uwagę, nie każdy wykonuje ją świadomie. Pukanie w fotel, na którym siedzimy, pstrykanie długopisem, uderzanie paznokciem w stół – to wszystko może doprowadzać do szału.
Nadwrażliwość na wiercenie się, drżenie czy tupanie innych osób jest czymś, z czym zmaga się wielu z nas. Zjawisko wydaje się znacznie różnić wśród poszczególnych jednostek. Niektóre osoby zgłaszały niską wrażliwość na bodźce ruchowe, podczas gdy inne czuły się nimi bardzo dotknięte. – Objawiało się to m.in. negatywnym wpływem na emocje i doświadczaniem złości, niepokoju czy frustracji. Występowała także zmniejszona radość z sytuacji społecznych, pracy i nauki – wyjaśnia psycholog Todd Handy.
Neurony lustrzane
Powstaje pytanie, dlaczego niektóre ruchy czy dźwięki są bardziej irytujące i stają się nie do zniesienia dla innych osób, a niektóre mniej? Naukowcy stwierdzili, że może mieć to związek ze zwiększoną wrażliwością na bodźce wzrokowe. Neurony lustrzane są aktywne, gdy wyczuwamy ruch: nasz lub czyjś. Można to zobrazować widokiem krwi na czyimś ciele – wówczas niejednemu z obserwatorów może zrobić się słabo. Dzieje się tak, bo współodczuwamy. Podobny mechanizm działa, gdy ktoś wykonuje powtarzalny ruch, okazuje przez to zniecierpliwienie i niepokój, a my podzielamy jego stan, denerwując się na to, co robi.
Co to jest?
Mizokinezja. To zjawisko nazwane w 2013 roku, cechujące się silną, negatywną reakcją na widok czyichś powtarzalnych, drobnych ruchów. Osoby doświadczające mizokinezji mogą mieć większą skłonność do dekoncentracji, niepokoju, wpadania w złość czy irytację. To utrudnia nieco funkcjonowanie w społeczeństwie, udział w testach, zebraniach, a nawet jazdę środkami komunikacji publicznej. Mizokinezja łączy się często z mizofonią – analogicznym zjawiskiem, które jest nadwrażliwością na dźwięki, takie jak: mlaskanie, siorbanie, zgrzytanie zębami czy głośne gryzienie. – Czasami siedzę na wykładzie i słyszę, jak ktoś wzdycha. To jak atak paniki. Robi mi się gorąco, denerwuję się, totalnie nie wiem już, o czym mówi prowadzący. Słyszę tylko ten oddech, potem na przykład burczenie w czyimś brzuchu, a za chwilę drapanie się po ręce. Przez całe gimnazjum miałam fatalne oceny z kartkówek i klasówek, zupełnie nie wiedziałam dlaczego. Dopiero na pierwszym roku studiów okazało się, że moja przypadłość ma nazwę – mówi Marta, studentka Uniwersytetu Łódzkiego.
Przy nasilonej mizofonii czy mizokinezji człowiek może odczuwać nie tylko napięcie, ale i ból w ciele, uderzenia gorąca czy mdłości. Przypadłość może być na tyle nasilona, że osoby nią dotknięte starają się jak najrzadziej wychodzić z domu czy korzystać ze spotkań z naturą. Śpiew ptaków, stukot, szelest są u nich tym, czym staczająca się w dół mała kulka śniegu na ośnieżonym górskim zboczu – początkiem lawiny.
Wszystko przez mózg
Co ciekawe, rezonans magnetyczny wykazuje u takich osób reakcje mózgu, a konkretnie jego części odpowiedzialnych za emocje. Badacze zaobserwowali różnice w płacie czołowym między półkulami mózgu. Kora wyspy odpowiada w mózgu za przetwarzanie i „rozumienie” emocji, hipokamp odpowiedzialny jest za pamięć, natomiast jądra migdałowate odpowiadają za przechowywanie wspomnień. Zdaniem neurologów oznacza to, że mizofonia powodowana jest przez zaburzenie reakcji mózgu związanej z odtwarzaniem wspomnień.
Wiedząc, że utrudniająca nam życie przypadłość ma swoją nazwę i istnieją rzesze innych dotkniętych nią osób, na pewno ułatwi radzenie sobie z problemem. Jednym z rozwiązań może być terapia poznawczo-behawioralna, próby medytacji, ćwiczenia relaksacyjne albo ćwiczenia rozpraszania uwagi.
Magdalena Woźniak
Zostaw komentarz