W kraju Aleksandra Wielkiego
Kraje, państwa powstają i upadają. Niektóre stają się wielkimi potęgami imperiami, które na długo pozostają w pamięci i na zawsze przechodzą do historii, pamięć o innych rozpływa się w mroku dziejów. Macedonia, a właściwie Północna Macedonia powstała w 1991 roku, po rozpadzie Jugosławii, ale jej korzenie sięgają głęboko w przeszłość.
Do przejechania mamy prawie 1700 km. Trasę rozkładamy na dwa etapy. Po kolacji i noclegu w Wiśle wczesnym rankiem ruszamy na południe. Przed nami fragment Czech ze swojskim Jabłonkowem, Słowacja, Węgry i Serbia. Po przekroczeniu granicy wymieniamy pieniądze – przydadzą się choćby na opłatę za autostradę. Szybko poznajemy specyfikę macedońskiego ruchu drogowego – przed punktem poboru opłat wciska się przed nas inny samochód, prawie „na styk”.
Różnorodne miasto i piękna przyroda
Nasz hotel w Skopie znajduje się w samym sercu Old Market. Przy hotelu, słysząc polską mowę, zaczepia nas dziewczyna. Okazuje się, że jej matka jest Polką a ojciec Macedończykiem. Studiowała w Polsce, a teraz mieszka tutaj. Sami swoi – dobra wróżba. To niezwykłe miejsce, bardzo autentyczne z mnóstwem starych meczetów, małych sklepików i knajpek. Wybieramy jedną na zasłużoną kolację. Na początek oczywiście sałatka szopska, potem tradycyjne dania z grilla. Widać wpływ kuchni tureckiej. Na deser oczywiście wspaniałe baklawy w różnych smakach i kawa turecka, podana w specjalnych szklaneczkach, bardzo mocna, dlatego serwowana jest wraz z wodą mineralną. Na śniadanie zjemy bureki – ciasto podobne do francuskiego z farszem mięsnym lub twarogowym oraz ajran, czyli słony jogurt. Piekarnie są czynne od szóstej rano.
Skopie to bardzo zróżnicowane miasto. Z Old Market wychodzimy na główny plac położony nad rzeką Wardar. Skromną zabudowę zastępują piękne, okazałe budynki muzeów, teatrów i gmachów użyteczności publicznej. Widzimy też mnóstwo pomników, z których słynie Skopie. Te najwspanialsze przedstawiają Aleksandra Macedońskiego. Wkrótce jednak żegnamy miasto, by wyruszyć do Wąwozu Matka. To zaledwie kilkanaście kilometrów na południowy zachód. W 1938 zbudowana została tutaj zapora. Teren powyżej zapory to przepiękny kanion. Jedną z atrakcji jest rejs do jaskini położonej nad brzegiem. Po nim udajemy się na długi treking w góry. Zachód słońca w tej scenerii to niezwykłe doznanie.
Rano, po śniadaniu wypożyczamy kajak i opływamy wąwóz raz jeszcze, tak na pożegnanie. W drodze na południe w miejscowości Tetowo znajduje się niezwykły obiekt. Kolorowy Meczet, bo o nim mowa, wybudowany został na początku XV wieku, a w wieku XIX przeszedł gruntowną odnowę. Jego elewacja z daleka rzuca się w oczy. Ściany zdobione są prostokątami przypominającymi karty do gry. Przed budynkiem piękny ogród, fontanna i grób fundatorek świątyni. Wewnątrz malowidła przedstawiające elementy roślinne utrzymane w kolorach żółci i czerwieni. Mihrab i minbar robią wrażenie wykonanych z pięknego marmuru. W wielu miejscach cytaty z Koranu zamknięte w ozdobne ramy. Po schodach na zewnątrz wchodzimy do babińca. To inna perspektywa tego miejsca.
Setki klimatycznych monastyrów
Ochryda nad jeziorem o tej samej nazwie to miejsce, którego starówka w całości wpisana została na listę UNESCO, całkowicie na to zasługuje. Przekraczając bramy starego miasta, wędrujemy po wąskich uliczkach, odkrywając co chwila nową atrakcję. Na początek starożytny teatr znajdujący się niemalże u stóp ogromnej twierdzy obok klasztor św. Panteleona. Schodząc niżej, widzimy kościół św. Jana z Kaneo – to niewielka świątynia, ale na tle jeziora tworzy cudowny widok. Nie dziwne, że stała się wizytówką Ochrydy. Chcąc poznać życie dawnych mieszkańców Ochrydy, odwiedzamy Dom Rodziny Robev, w którym mieści się obecnie muzeum. Na kilku piętrach znajduje się ekspozycja dotycząca zarówno tej rodziny, jak i historii Macedonii. Obok mebli i oryginalnego wyposażenia domu, zobaczyć możemy wykopaliska archeologiczne z pięknymi elementami broni i biżuterii.
W Macedonii zwiedziliśmy wiele monastyrów. Do najciekawszych należy monastyr św. Nauma położony nad jeziorem Ochrydzkim leżący niedaleko granicy z Albanią. Przed dojściem do świątyni, będącej zarazem grobowcem świętego, mijamy ogromne targowisko i szereg restauracji. Sam najstarszy kościółek jest niewielki. I nawet nie ma w nim tłoku. Za to atmosfera tego miejsca jest niezwykła. Jeszcze monastyr Trekawec – trzeba o nim choćby wspomnieć. Jedzie się do niego wąską, krętą, górzystą drogą. Pniemy się coraz wyżej i wyżej. Spod kół ucieka nam żółw. Docieramy wreszcie do ukrytego w skałach klasztoru. Obiekt jest obecnie w remoncie. Nikogo nie zastaliśmy, ale w sklepiku można zakupić świeczki i ikony, samoobsługowo. Chodzimy po kościele. Ta pustka, cisza i patrzące na nas z malowideł twarze świętych tworzą niezwykłą atmosferę.
Wojna o Aleksandra Wielkiego
A co z „korzeniami Macedonii”? Do najbardziej znanych wykopalisk należą te pod Bitolą, czyli Heraklea Lynkestis. Poza dobrze zachowanym teatrem zobaczymy tutaj piękne mozaiki, fragmenty budynków z czasów bizantyjskich oraz antycznych. No właśnie! Nie można mówić o Macedonii bez wspomnienia Aleksandra Macedońskiego, zwanego Wielkim. Ten jeden z największych władców w historii walczył o powiększenie swojego imperium i przyłączanie innych krajów. Dziś kraje walczą o niego i pamięć o nim. Grecy wciąż sprzeczają się z Macedończykami. No cóż, z ludźmi jest jak z państwami: jedni przejdą przez życie po cichu, inni wyznaczają kierunki rozwoju świata i pozostają w pamięci na zawsze. Aleksander Macedoński z pewnością był w tej drugiej grupie.
Beata i Dariusz Cłapowie
Zostaw komentarz