Miłość bez kłótni jest jak barszcz bez śmietany
Walentynki – przez jednych uwielbiane, przez innych krytykowane jako przejaw „makdonaldyzacji” życia Polaków – bez względu na przekonania są na pewno dobrym pretekstem do zastanowienia się nad związkami, w których jesteśmy, byliśmy lub będziemy.
Postanowiliśmy stworzyć anonimową ankietę online, dzięki której chcieliśmy z przymrużeniem oka rozprawić się stereotypami i fundamentalnymi wątpliwościami dotyczącymi miłości i związków. A ponieważ kobiety imężczyźni nieco inaczej rozumieją partnerstwo i relacje, trzeba było nie tylko respondentów, ale i autorów opracowania reprezentujących obie płcie. Parytet zatem zachowaliśmy.
Kłótnia jest nieodłącznym elementem miłości.
Pierwsze pytanie i od razu zaskoczenie. Choć nie kochamy kłótni, to miłość bez sporu jest – jak to napisała jedna z respondentek – niczym czerwony barszcz bez śmietany (osobiście wolę czysty, ale wiadomo, różne mamy smaki). Uważamy jednak, że tam, gdzie uczucie, są emocje i z tego powodu nie ma miejsca nachłodną kalkulację, a więc kłótnia w miłości to raczej kwestia czasu. Ostra wymiana zdań jest jak burza, która oczyszcza atmosferę, jest formą negocjacji, wspomaganą przez niektórych elementami zastawy stołowej (no cóż, jakieś koszty muszą być). A na pewno lepsza burza niż wieczne zachmurzenie. Trzeba jednak przyznać, że niektórzy z nas uważają, że prawdziwa miłość wyklucza kłótnię, bo „przecież miłość ci wszystko wybaczy”.
Prawdziwa miłość to taka „aż po grób”.
Tu było trudno, bo ile osób, tyle zdań. W większości uważamy, że tak mocne uczucie istnieje, bo „każda miłość jest pierwsza i na zawsze”, bo przecież ludzie są „jak łabędzie” i łączą się w pary (a przynajmniej powinni) na całe życie. Ktoś inny twierdzi, że w życiu trafiamy na co najmniej jedną taką osobę, z którą wchodzimy w głęboką relację emocjonalną. Niektórzy jedynie wierzą, że taka miłość może istnieć, choć nigdy jej nie spotkali albo wręcz uważają, że miłość jest pojęciem względnym: „czasem po grób, a czasem tylko na chwilę”. Tym, co dla wielu z nas jest ważne w związku, toszacunek, szczerość, akceptacja, wsparcie. I nie tyle chodzi o cel, a o wspólną drogę, która jest clou miłości. Aby jednak utrzymać ją w świeżości, obydwiestronymuszą pracować nad sobą i nad relacją: wybaczać, chodzić na kompromisy – bez tego żadna miłość nie przetrwa, bo ludzie z czasem się po prostu zmieniają.
Podobieństwa czy różnice – co nas bardziej przyciąga?
Można podsumować tak: walka była wyrównana, ale o zwycięstwie zdecydowała minimalna przewaga na rzecz podobieństw, bo – jak uważamy – w związku ważne jest, aby mieć podobne priorytety, wartości, postawy życiowe i „widzenie świata”. Różnice są oczywiście też potrzebne, ale powinny sprowadzać się do codziennych spraw i gwarantować pewną równowagę. No bo co zrobić „gdy mąż rajdowiec, a żona lubi jazdę pociągiem”? W takich sytuacjach „warto wybrać się w podróż samolotem” – zauważa jeden z ankietowanych. W większości uważamy, że podobieństwa łączą (a niektórzy, że wręcz nudzą), a różnice budują, tworzą nowe wyzwania i dają wspólny język. Jednak chyba najlepszym podsumowaniem jest stwierdzenie, że zarówno podobieństwa, jak i różnice to tak samo silne magnesy.
Czy miłość na odległość jest możliwa?
Tu werdykt jest jasny, według większości odpowiadających miłość na odległość jest albo bardzo trudna, albo niemożliwa. I na dłuższą metę nie pomogą tu nawet wynalazki techniki, wszystkie te majle, whatsapp’y i skype’y („bliskości i obecności drugiej osoby nie da się tak łatwo zastąpić”). Rozłąka między kochającymi może być tymczasowa („choćby 1/3 roku razem”) i tu ważną rolę odgrywa zaufanie. Albo być tylko jednym z etapów znajomości. Coś w rodzaju – partnera już wcześniej poznaliśmy, więc tęskniąc, mamy przed oczyma żywą osobę, a nie wirtualną postać. Albo na odwrót –pierwszy etap związku był „na odległość”, ale robimy wszystko, aby w przyszłości miłość stała się „tu i teraz”. Drugi z przypadków jest naprawdę ciekawy – na ile ten w dużej mierze wyobrażony partner sprawdzi się w życiu codziennym?
Spotkanie miłości w Internecie jest niemożliwe
I tym sposobem płynnie przechodzimy do następnego pytania, jakże na czasie. Miłość życia poznana w Internecie? Wyniki jak w północnej Korei Północnej –wszyscy na tak! Cytaty: „Mnóstwo moich znajomych, którzy są wspaniałymi małżeństwami, poznało się w Internecie”, „Osobiście znam trzy takie historie, które zdarzyły się moim znajomym”, itp. Jest oczywiście jedno „ale”. Wirtualna rzeczywistość musi w końcu przestać być wirtualna, kolejny etap to pierwsze spotkania, potem coraz częstsze kontakty, ekscytujące odkrywanie podobieństw i różnic. Wszystko to doprawione szczyptą, a może i garścią szczerości („o którą trudno w Internecie”). Ważnym wątkiem odpowiedzi jest wyzbywanie się zahamowań– poszukiwanie partnera w sieci nie jest niczym niestosownym, nie jest też zarezerwowane jedynie dla osób młodych.
Przy wyborze partnera lepiej kierować się uniesieniami serca czy pragmatyzmem?
Rozważna czy romantyczna? Tu już odpowiedzi nie są tak jednoznaczne, wiele osób wskazuje na serce („Pragmatyzm dobry jest przy zawieraniu umów, w życiu ważne są uczucia.”), ale sporo też zaleca równowagę („Najpierw serce, potem rozum. Trzeba się zakochać, następnie dobrze poznać partnera”). Podobno życiowa rozwaga przychodzi z wiekiem, młode osoby skłonne są do romantycznych uniesień, starsze niosą już bagaż rozczarowań i oczekiwań. Ale czy szaleństwo nie jest na swój sposób piękne? („najwyżej nie będzie to partner na całe życie, ale zawsze zostanie w pamięci fajnie spędzony czas”, „lepiej przeżyć miłość, choć może ona nie przetrwać, niż kierować się tylko rozsądkiem w wyborze partnera”). Zastanawiające, że nikt nie przekłada pragmatyzmu nad serce, przynajmniej przy wypełnianiu ankiet 😉
Kobieta jest od rodzenia i wychowywania dzieci, mężczyzna od utrzymywania rodziny?
Na koniec pytanie lekko prowokacyjne. Skończyły się czasy, gdy tak dzielono role społeczne. Kobiety są silne i ambitne, ale i panom nie przynosi wstydu odnajdywanie się w roli gospodyń, przepraszam, gospodarzy domowych. „Role te powinny być na bieżąco ustalane między partnerami i modyfikowane w zależności od sytuacji” – tak rzeczowo można podsumować ten akapit. Jak we współczesnym futbolu, gdzie napastnik musi pomagać obronie, tak w dzisiejszych związkach partnerzy dzielą między siebie zadania. Na zasadzie indywidualnej umowy. Argumenty w stylu „bo tak było u moich rodziców” nie tyle odkładamy na bok, ile wrzucamy do niszczarki. Czy wszystkim podobają się te zmiany? Gdzieniegdzie pobrzmiewa „całkiem fajnie jest, jak mężczyzna utrzymuje rodzinę”, ale zawsze towarzyszy mu zdanie, że nie można już postawić granicy, co w związku należy do kobiety, a co do mężczyzny.
Renata Karolewska
Jakub Niedziela
Zostaw komentarz