Czy wścieklizna wraca do Polski?
W roku 2021 stwierdzono 113 przypadków wścieklizny w kraju na terenie województwa mazowieckiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego.
To alarmujące dane, bo w roku 2019 w Polsce stwierdzono tylko 1 przypadek wścieklizny wśród zwierząt dzikich – u lisa, a w 2020 roku odnotowano już 12 zachorowań – 10 u zwierząt dzikich i 2 u zwierząt gospodarskich.
W Polsce obowiązują przepisy mające na celu zapobieganie szerzeniu się wścieklizny. Jest to obowiązkowe szczepienie przeciw tej chorobie dla wszystkich psów po trzecim miesiącu życia. Szczepienie powinno się podawać nie rzadziej niż co rok. Ten obowiązek spoczywa na każdym właścicielu czworonoga. – Szczepionka to wydatek około 20 złotych – informuje Tomasz Czeszczyszyn, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Zgierzu. – Mandat za brak szczepienia przeciwko wściekliźnie stanowi co najmniej 10-krotność kosztów sczepienia, czyli może wynieść od 200 zł do 500 zł. Powiatowy lekarza weterynarii może również skierować sprawę do organów ścigania, a wtedy takie mandaty mogą wynieść nawet kilka tysięcy złotych. Organami uprawionymi do sprawdzenia szczepień są straż miejska, policja i inspekcja weterynaryjna. Szczepienia przeciwko wściekliźnie stało się obowiązkowe również dla kotów żyjących na terenie województwa mazowieckiego. To właśnie w mazowieckim odnotowano w zeszłym roku najwyższą liczbę zachorowań na wściekliznę – było ich aż 109.
Czy epidemia z Mazowsza zagraża również łódzkiemu?
– Mamy ograniczony wpływ na możliwość zahamowania przenoszenia wirusa między zwierzętami – wyjaśnia Tomasz Czeszczyszyn. – Na razie wścieklizna rozwija się głównie u zwierząt dzikich. Służby weterynaryjne podejmują działa, które mają ograniczyć rozprzestrzenianie się choroby. Od 2002 roku przynęta z kapsułką zawierającą szczepionkę rozrzucana jest w miejscach, gdzie żerują lisy, na terenie całego kraju. Prowadzony jest monitoring lisów wolnożyjących.
Jeżeli gdzieś zostanie zauważony martwy lub ranny lis, to jest on badany pod kątem obecności wirusa wścieklizny. Zakład Higieny Weterynaryjnej bada również psy i koty, które ugryzły bądź podrapały człowieka, i które w czasie obowiązkowej 15-dniowej obserwacji, zdechły. Wścieklizna to choroba odzwierzęca, a najgroźniejszym dla ludzi jest szczep izolowany od zwierząt naziemnych, w tym właśnie lisów, psów czy kotów, nazywany szczepem podstawowym. Występują również szczepy pokrewne, które są izolowane od nietoperzy. Klinicznym obrazem wścieklizny jest zapalenie mózgu o śmiertelności sięgającej niestety niemal 100%. Eksperci twierdzą, że do zakażenia dochodzi w wyniku pogryzienia czy oślinienia uszkodzonej skóry człowieka przez chore zwierzę, czyli przy bezpośrednim kontakcie. Warto pamiętać, że nie możemy się zakazić wścieklizną, dotykając np. kory drzewa, runa leśnego, gałęzi, na której chore zwierzę zostawiło ślinę czy inne ślady. Wirus wścieklizny bardzo szybko obumiera poza organizmem zwierzęcia. Gdy dojdzie do rozwinięcia zapalenia mózgu, nie ma w tym momencie ratunku. Człowiek umiera w ciągu 8-12 dni. Żadne leki przeciwwirusowe nie są skuteczne. Ostatni śmiertelny przypadek zakażenia wścieklizną u człowieka w Polsce miał miejsce 20 lat temu. Zmarła kobieta, która została pokąsana przez własnego kota.
W przypadku pogryzienia przez zakażone zwierzę konieczne jest jak najszybsze przyjęcie szczepionki przeciwko wściekliźnie przeznaczonej dla ludzi, która pozwala na nabycie wieloletniej odporności.
Oprócz szczepionek pamiętajmy o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. – Nie dotykajmy potrąconych lub rannych zwierząt, bo obolałe stworzenie może nas ugryźć lub podrapać – upomina Powiatowy Lekarz Weterynarii w Zgierzu. – Lepiej zadzwonić do lekarza weterynarii i poprosić o pomoc. W lesie również nie dotykajmy dzikich zwierząt. Naturalnie dzikie zwierzę ucieka od ludzi. Jeżeli takie zwierzę się nas nie boi, to jest dla nas sygnał ostrzegawczy. A spacer z psem po lesie jest możliwy, gdy ma założoną smycz. Ograniczmy w ten sposób możliwość jego kontaktu z zakażonym zwierzęciem. A jeżeli jesteśmy właścicielami kotów wychodzących, najlepiej byłoby je zaszczepić.
Emilia Antosz
Zostaw komentarz